Śledź nas na:
Blog - archiwum

A gdy nie ma pomysłów na zabawę, nudę pomaga pokonać nam…

28 stycznia 2019

Ferie już za nami. U nas było dość spokojnie, bo jeden tydzień dzieci były w domu a na cały kolejny pojechali do babci. Niby wszystko fajnie, jednak dla nas nawet weekend z  nimi w domu jest hardcorowy a co dopiero tydzień. Wiadomo że dzieci które się nudzą potrafią nieźle napsocić, a gdy znajdziemy im kreatywne zabawy i zachęcimy do aktywności ich dziwne pomysły są przekładane na dana czynność. Dlatego my mamy zasady, by nie pozwalać się dzieciom nudzić. 

Ot nasz sekret szczęśliwego rodzicielstwa. 

Już dawno zauważyłam że nasze dzieci jeśli nie poświęci im się wystarczająco dużo uwagi potrafią nieźle zepsuć nerwy nawet najbardziej cierpliwej osobie na świecie. Codzienność mamy już wypracowana, bo jest szkoła i przedszkole które ich zajmują na pewna część dnia. A gdy wracają są lekcje, jest obiad, sprzątanie po jedzeniu… później jakieś lego, prace plastyczne i inne mało aktywne zabawy. Bo jestem z nimi sama, a ostatnia rzeczą o jakiej myślę podczas rozchodzenia się spojenia jest bieganie z nimi i większe aktywności fizyczne. Ze mną maja ostatnio takie zabawy „na kocyku”. Jednak gdy wraca Dani – zaczyna się wielka bitwa. Zabawa w chowanego, w berka, w jakieś walki.. czarownice, turbo szczuty i inne cuda wianki. Typowe zabawy meczące dzieci przed snem.

Gorzej z weekendami.

Wtedy musimy poświęcić dużo więcej czasu na aktywności dla nich. Fajnie jak jesteśmy razem w domu i dzielimy opiekę. Trudniej było w okresie ferii, gdy Daniel był w pracy do 16:30 a ja sama z dwójka strasznie aktywnych dzieci musiałam jakoś dzień przetrwać. Mam wrażenie że wspominałam się na szczyty swoich umiejętności kreatywnych. Mój mózg nigdy nie pracował tak intensywnie przy wymyślaniu zabaw „na kocyku”. Nie zawsze oni siedzieli, były tez takie atrakcje które pozwalały mi siedzieć a im szaleć.

Mam teraz taka ściągę co można robić z dziećmi bez większego zmęczenia.

Dla mam w ciąży, chorych czy po prostu bardzo zmęczonych po całym dniu pracy czy innych aktywności. Bo każdy z nas ma gorszy dzień, prawda? U nas w domu takie zabawy stały się codziennością, może i u Was zagoszczą na dłużej. nie ma w nich nic złego.

Lego czy inne klocki.

Mało dzieci nie lubi tego typu aktywności. Jeśli maja układać same, pewnie się znudzą. Sa dzieci które potrzebują obecności rodzica przy takich zabawach – nasze bardzo się cieszą gdy bierzemy się z nimi za układanie statków kosmicznych – bo właśnie takie modele najczęściej powstają. Średnio układanie u nas trwa jakieś 1,5 godziny – my z Antkiem tworzymy statki które będą ze sobą walczyły – każdy swój. A Blanka w tym czasie dla każdego z nas tworzy bazę, z która będziemy się porozumiewali. Nie muszę wspominać że 1,5 godziny układania klocków to na końcu minuta psucia wszystkiego wielkim atakiem kosmicznym?

Kolorowanie.

Już dawno przestałam dzieciom w kiosku kupować kolorowanki. Zdecydowanie częściej drukuje je w domu, tym bardziej że mamy drukarkę która drukuje nam stronę za grosik! Nasz epson to jedna z lepszych inwestycji życia, moim zdaniem bardzo duży „ułatwiacz” rodzicielstwa w XXI wieku. To nasza druga drukarka tej firmy i pomimo że poprzednia odmówiła współpracy – zdecydowaliśmy się drugi raz na ten model. Jaki jest jeszcze plus takiego rozwiązania? Często mamy do czynienia z kolorowankami tematycznymi. Auta, święta, księżniczki, farma.. wiecie, nie ma różnorodności. U nas każdego dnia jest radość już przy samym wybieraniu obrazków do kolorowania! Blanka najczęściej stawia na kucyki pony i krainę lodu. Antek natomiast na transformersy i dinozaury. A mama? Mama drukuje sobie kolorowanki dla dorosłych. Dla każdego coś dobrego. Wiecie że takie kolorowanie to świetny sposób na spędzenie czasu razem, a przy okazji praca nad raczka dziecka?

Prace z plastelina, farbami..

Każdy rodzic wie, że kredki to nie to samo! Jak tylko wyciągamy kolorowy papier, plastelinę, klej, farby czy nożyczki wtedy w oczach dziecka widać radość. Pewnie że syf jest po tym ogromny, pewnie że tez tego nie lubię sprzątać. Jednak nauczyłam już po kilku latach dzieci że musimy to robić razem, by wracać do tej zabawy częściej. Jeśli sprzątam sama = brak takiej zabawy w najbliższym czasie. Ostatnio też lekko się rozleniwiłam i drukuję im szablony tego co będziemy robić. Wyklejanki kartkami, malowanie czy wyklejanie plastelina często u nas jest własnie na wcześniej wydrukowanym obrazku.

Słomki.

Kupiłam niedawno dzieciom takie słomki do układania różnych konstrukcji. Sa różnokolorowe i maja w zestawie żółte gwiazdki które łączą ze sobą dwa elementy. Można tworzyć z nich chyba wszystko. U nas był już dom, rakieta kosmiczna, była gwiazda, jakieś dziwne budowle – w sumie nikt nie wiedział co to jest, ale doczepialiśmy kolejne słomki do siebie. Naprawdę fajna alternatywa dla klocków – coś nowego, coś fajnego i naprawdę zajmuje dzieciom czas na dłużej. A przy okazji bardzo dobra okazja do pracy zespołowej – niestety, ale połączenie czasem dwóch elementów nie jest możliwe samodzielnie bo słomki się bardzo chwieja.

Kalambury.

Cała skrzynia śmiechu jest podczas tej aktywności. Niestety nie mieliśmy w domu kart do takiej gdy a Blaneczka jeszcze nie potrafi czytać – dlatego w grę wchodziły tylko obrazki. Rozwiązanie leżało bliżej niż myślałam. 10 minut – tyle zajęło mi szukanie obrazków i ich wydrukowanie tym bardziej że każdy obrazek jaki wydrukujemy jest świetnej jakości i można go wykorzystać nie raz. Teraz mamy je schowane i wyciągamy gdy najdzie nas ochota własnie na wygłupy.

Gry planszowe, karty…

Był moment że nie graliśmy wcale, bo każda próba tego typu aktywności kończyła się płaczem któregoś dziecka w momencie przegranej. Dużo tłumaczenia, cierpliwości i chęci sprawiły że aktualnie w 90% żadna łza się nie pojawia na twarzy dzieci. Nauczyliśmy dzieci, że czasem wygrywamy a czasem musimy pozwolić wygrać innym. Na tapecie teraz jest double, było sobie życie, chińczyk, warcaby i szachy – ale to tylko z Danielem i moim tata, bo ja nie umiem grać. A z gier karcianych – wojna, bo innej jeszcze nie mam cierpliwości ich nauczyć 🙂

Papierowe samoloty.

Poczałkowo gdy ten pomysł wpadł mi do głowy – uznałam go za dziwny, bez polotu i taki jakiś… ale później stwierdziłam – ” a co Ci szkodzi? ile razy coś dla Ciebie było bez sensu a dzieci szalały”. Jak pomyślałam tak zrobiłam i od razu póki pamiętałam wydrukowałam wzory do składania samodzielnie samolotów w papieru. Dałam każdemu dziecku po trzy kartki z wzorami i trzy czyste by mogli z nich składać swój model. Blaneczce musiałam pomagać, ale Antoś który ma siedem lat dał sobie świetnie radę sam. Takiej radości z latających daleko samolotów! Bo wiesz jak to jest, one nigdy nie chcą latać – a te naprawdę latały!

Jeśli podobał Ci się wpis, zapraszam na nasz Facebook

2 komentarze

  • agnieszka 29 stycznia 2019 at 11:27

    My kolorujemy, malujemy farbami i robimy ciastolinę

  • krajna 8 czerwca 2020 at 08:53

    moje maluchy olewają takie sprawy bo nie są w stanie usiedzieć w miejscu 😉 chcą tylko spędzać czas na dworze, biegać, skakać, wspinać się. Bawią się same, z nami, z innymi dziećmi, grają w piłkę, jeżdżą autami elektrycznymi dla dzieci, bawią się na placu zabaw, to ich ulubione zajęcie 😀

  • Odpowiedz

    Nasz Instagram