Śledź nas na:
Blog - archiwum

Chwalimy się… podjęliśmy ważną decyzję!

5 kwietnia 2018

Życie pisze różne scenariusze. Jeszcze 4 lata temu nie pomyślałabym że moja historia potoczy się dokładnie tak. Miałam wtedy tylko Antka, nie do końca byłam świadoma tego, że byłam jakoś w 6 tygodniu ciąży. A już na pewno nie spodziewałam się że z tą drugą ciąża i tym dwulatkiem zostanę sama. Mieszkałam u rodziców, ale sytuacja zmusiła mnie do tego, bym przeprowadziła się do Poznania. W ciąży, z maluchem, bez wsparcia nikogo komu mogłabym się wypłakać wieczorem. Było mega ciężko! Trzeba było opłacić wynajmowane mieszkanie, zająć się maluchem który do przedszkola przecież jeszcze nie chodził, ogarnąć dom, studiować a przy tym wszystkim nie zwariować. Ale ja żyje, dzieci żyją i chyba nawet jesteśmy szczęśliwi teraz..

Historii Daniela nie znam.

Nie chce chyba wiedzieć co on robił w tym czasie. Boję się poznać prawdę, chociaż może nie być ona wcale aż tak straszna jak mi się wydaje. W każdym razie.. żyliśmy osobno, niby wiedząc o swoim istnieniu ale jednak nikogo nawet nie kusiło napisać do tego drugiego. Wiesz, ja już miałam dwójkę dzieci, miałam w nosie facetów. Po co mi taki, co mnie zostawi – tak myślałam. Nagle, któregoś dnia dostałam zaproszenie na ślub kuzynki. Nie chciałam iść.. nie miałam kasy, w co się ubrać, co zrobić z dziećmi. Sytuacja potoczyła się zupełnie nie tak, jak zakładałam. Mama kupiła mi sukienkę, za resztę kasy kupiłam jakiś prezent a z dziećmi została druga babcia. Poszłam sama, bez partnera. On też przyszedł sam, bez partnerki.

Dużą część wesela bawiliśmy się razem. Zostaliśmy do samego końca, wychodziliśmy jako jedni z ostatnich. Po tygodniu się spotkaliśmy i od tego czasu jesteśmy nierozłączni. Bywało gorzej, lepiej. Były łzy, krzyki (na szczęście udało się bez rzucania talerzami) ale była też radość. Tych pięknych chwil przez cały okres naszego związku było jednak tak dużo, były tak cudowne że nie mogło być inaczej – postanowiliśmy się pobrać. Od końca zeszłego roku powoli planujemy, jeździmy, kombinujemy. Dużo rozmawiamy o naszych marzeniach planach.. o naszej wspólnej przyszłości.

Ja całe życie mieszkałam w bloku.

Miałam pokój z siostrą, co mnie tak negatywnie nastawiło do kwestii wspólnego pokoju rodzeństwa że za żadne skarby świata moje dzieci nie będą go miały. Robię wszystko by to zmienić. zamiast teraz siedzieć i pić kawę, pisze ten post. Zamiast liczyć na cud, na pomoc czy jeszcze coś innego zrobiłam wyprzedaż tego, co jest nam niepotrzebne. Każda nasza decyzja, każdy krok zbliża nas do tego o czym marzymy. A marzenia mamy wielkie. Jestem osobą która bardzo często dostaje to, co sobie wymyśli. Nie przychodzi mi to łatwo, może niektórym wydawać się że tak jest – ale trzeba pamiętać że wiele nie widzimy, wiele nie mówię i dużo ukrywam. Życie dało mi po dupie, Daniela dzieciństwo też nie było usłane różami (chociaż jego mama stanęła na głowie i robiła wszystko najlepiej jak mogła, wychowując go na mega wartościowego człowieka). Doceniamy to co mamy, bardzo.

Jednak w życiu każdego przychodzi taki moment, że chce więcej.

My chcemy więcej. Nie chcemy stać w miejscu. Nie lubimy gdy nuda wkrada się w nasze życie. Mamy ambitne plany do których dążymy, czy to się komuś podoba czy nie. Nie oglądamy się za siebie i nie czekamy na przytakiwanie innych ludzi. Robimy swoje i dzięki temu zaraz po ślubie chcemy zrobić krok do przodu. Krok ku naszej przyszłości która jest marzeniem nas obu.

KUPUJEMY DZIAŁKĘ BUDOWLANĄ!

Już teraz szukamy, czytamy, rozglądamy się, dzwonimy.. nie podejmujemy szybko decyzji bo wiemy, że to co wybierzemy będzie już na całe nasze życie. Musi być idealnie i musimy czuć że to „to”. Lokalizacja, metraż, sąsiedztwo, okolica, odległości od różnych dla nas ważnych instytucji. Chcemy by była duża, co najmniej 1200m2 bo w planach jest jej podzielenie i wyznaczenie małej części na warsztat samochodowy. Daniel o nim marzy, jeszcze nie teraz bo zdobywa doświadczenie w innej firmie, ale w niedalekiej przyszłości. Będzie obok domu, blisko rodziny – bo teraz 3 godziny jedzie do pracy.. 1,5h w jedną stronę – strata czasu. Posiadanie działki nie spowoduje że w przyszłym roku zaczniemy budowę – zdecydowanie nie. Będzie ona naszą odskocznią, początkowo z małą altanką by móc tam siedzieć cały dzień – a może w weekend, latem nawet przenocować? Kto wie. Mając dwójkę dzieci i psa taki kawałek ziemi się przydaje. A kiedy tam coś się pojawi? Tego nie wie nikt, małymi krokami dojdziemy do celu.

Mamy marzenia i nie wstydzimy się ich realizować.
Jestem tak dużą optymistką że w nas wierzę!
Nie tylko ja, bo nasi przyjaciele i sam Daniel – te osoby które doskonale mnie znają wiedzą że prędzej czy później ten dom stanie!

Nasz dom!

 

Jeśli podobał Ci się wpis, zapraszam na nasz Facebook

Brak komentarzy

Odpowiedz

Nasz Instagram