Śledź nas na:
Blog - archiwum

Czy warto skonsultować zachowanie psa z behawiorystą?

28 lutego 2018

Doskonale już wiesz że od grudnia mamy w domu nowego członka rodziny. Honda, której mamą był amstaff a tatą – nie wie nikt jest prawdziwym wulkanem energii. Śmiejemy się że jest to taka nasza mała podróbka. Jest mega uroczym pieskiem, ale nie odstaje w psoceniu od innych. Wiadomo, że szczeniaki lubią niszczyć meble, brudzić, psocić. Nasza mała nigdy nie odstawała od innych psów w tej kwestii. Ba! śmiem twierdzić że niektórych biła na głowę.

Nie wiedzieliśmy do końca co oznacza mieć w domu szczeniaka. Realia nas trochę przygasiły bo naprawdę mieliśmy z nią wiele kłopotów. Jak przystało na psa z tej rasy „bullowatych” (mimo tego że jest nią tylko w połowie, geny przeszły także w jakimś stopniu) jest mega aktywna. Potrzebuje naprawdę dużej ilości ruchu, uwagi, czułości, konsekwencji i wyznaczenia granic. Ma swoje specyficzne zachowania o których przysięgam, w życiu nie słyszałam. A teraz przyszło nam żyć z psem który ma swoje za uszami.

Decydując się na jej adopcje wiedzieliśmy że zrobimy wszystko by i jej i nam żyło się dobrze. Byliśmy pewni że chociaż raz skorzystamy z pomocy doświadczonej osoby, by opowiedziała nam trochę o psach, a tej rasie.. o jej zachowaniach, potrzebach.. wiesz jak dużo błędów robiliśmy? 

Gdy zachowanie psa stało się dla nas nie do zniesienia postanowiliśmy działać. Szukałam w internecie behawiorysty, dobrego – bo jak już mam płacić, to wolę komuś kto ma o tym pojęcie. Znalazłam, w Lesznie. Pani miała do nas 40km w jedną stronę, ale zgodziła się przyjechać jednego dnia i nam pomóc.

Jak wyglądało spotkanie?

U nas zaczęło się od spaceru. Pani nas obserwowała. Chociaż wyszło to przez zupełny przypadek, bo behawiorystka przyjechała 10 minut wcześniej, a ja akurat wyszłam z nią na dwór by się załatwiła przed zajęciami. W każdym razie wyszło dobrze, bo przy okazji dostaliśmy lekcję jak mamy psa nauczyć tego, że na smyczy nie wolno ciągnąć. Po powrocie do mieszkania, zaczęliśmy od wywiadu. Miałam przed spotkaniem wypisać wszystkie rzeczy które chcemy skorygować. Było tam m.in. bieganie po 21 po mieszkaniu, szczekanie też po 21 (cały dzień jest cicho, dopiero po 21 szczekała), gryzienie rąk, butów. Sikanie na łóżko Antka i na kanapę, wymuszanie jedzenia podczas naszych posiłków (dosłownie wchodziła nam na stół). Poza tym chcieliśmy nauczyć ja podstawowych komend.

 

Od razu Pani wzięła się do pracy. Wszystko powoli, dokładnie i prostym językiem nam wyjaśniła. Opowiedziała o zachowaniach psa, które coś oznaczają (np oblizywanie sobie nosa). W międzyczasie wstawała i uczyła psa komend – siad, podał łapę, nie rusz, zostaw.

Opowiedziała co my robimy źle. Co musimy zmienić, by pies dostawał bardziej wyraźnie wygnały. Dostaliśmy listę produktów które możemy kupić by zaspokoić jego łowieckie instynkty, ale też takie które po prostu ją czymś zajmą a my będziemy mogli w spokoju przyjąć gości.

Co się zmieniło?

Przede wszystkim wiemy, dlaczego ona biegała i szczekała po 21. Codziennie. Tzw. „godzina świni” przeszła na Hondę wraz z genami jej mamy. To znak że wychodzimy na dwór i do czasu wymęczenia psa tam siedzimy. Zmieniliśmy też nasze miejsca przy stole. Ja i Daniel siedzimy na zewnątrz – dzieci w środku. Pies nie ma do nich dostępu więc nie dostanie jedzenia. My naszymi ciałami chronimy dzieci. Pies się poddał, już wie że nie ma szans na rabunek. Jej szczekanie w ciągu dnia ucinamy w zarodku ignorując ją totalnie. Zabezpieczyliśmy wejścia do pokoju w którym sikała, nagradzamy tylko za siku na dworze. To w domu olewamy i nie reagujemy – jest postęp, w domu jest jedna wpadka dziennie.

A komendy? Szok!

Dwie godziny była u nas Pani. Kilka razy podeszła do psa, mówiła komendy i dawała smaczek. Kazała robić to samo by się to utrwaliło. Aktualnie jesteśmy tydzień po wizycie. Pies pięknie reaguje na „siad”, „podaj łapę”, „zostaw”, „chodź do mnie”, „nie rusz”. Ktoś nam podmienił psa. Przez ten tydzień przeżywamy codziennie nowe zaskoczenia. Nie robi już nic z tych rzeczy które nam nie pasowały. Zmieniła się całkowicie.

Najlepszym dowodem jest to, że nasi znajomi przychodząc do nas widz różnicę. 
Zaskoczenie nie schodzi z ich twarzy, jak bardzo zmienił się nasz pies. 

Jeśli jeszcze masz wątpliwość, a znasz dobrego behawiorystę. Dzwoń!
Naprawdę, z czystym sumieniem mówię Ci – dzwoń. Warto. I Wasze życie stanie się łatwiejsze i życie psa. Będzie o niebo lepiej. Bez nerwów, krzyków, odpychania zwierzaka. 

Jeśli podobał Ci się wpis, zapraszam na nasz Facebook

Brak komentarzy

Odpowiedz

Nasz Instagram