Za każdym razem, gdy udostępniam info o tym, że kiedyś byłam samodzielną mamą dostaję pytania w stylu „Jak to? To Daniel nie jest biologicznym tatą dzieci?” Wiadomo, że wiele osób już zna prawdę, jednak przybywa każdego dnia kilkanaście nowych osób, które mają prawo do tego, by tego nie wiedzieć.
To zupełnie normalne – bo nie opowiadam o tym każdego dnia.
Poznałam Daniela, gdy miałam 17 lat. Jednak nasze drogi się wtedy nie połączyły. Dalej nasze drogi schodziły się i rozchodziły gdy miałam 19/20 lat. Tak było! W międzyczasie urodziłam Antka i Blankę, rozstałam się z ich tatą i znów wrócił jego temat. Nasze „zejście” tak na dobre miało miejsce w 2015 roku. Antek miał wtedy 4 latka, Blanka roczek. Byłam sama w Poznaniu, pojechałam na ślub mojej kuzynki z bratem Daniela. I tak od słowa do słowa… w 2018 roku sami wzięliśmy ślub.
Nasz historia zaczęła się na dobre 5 lat temu!
Mały Antoś, jeszcze mniejsza Blaneczka i ja… kompletnie bez zaufania do facetów. Byłam zraniona, zabiegana, zmęczona i nie miałam głowy do randek. Jedyne o czym myślałam, to dzieci – a dokładniej to, skąd brać pieniądze by utrzymać nas wszystkich. Były dni, gdy sama nie jadłam nic – będąc jeszcze w ciąży z młodą. Później było łatwiej, bo wzięłam do siebie małą dziewczynkę i jej mama płaciła mi za opiekę. Dalej, byłam nianią na godziny – co mi pasowało. Opieka trwała 2-3 czasem 4 godzinki a dostawałam tyle, ile wcześniej przez 2 dni opieki całodziennej.
Ale tu pojawia się nagle facet, który chce wychodzić z Tobą na randki. Tylko jak to pogodzić? Dwójka dzieci, studia, dom, praca… do dziś sama nie wiem, jak to się stało że nam się udało. On młody, bezdzietny, z fajną pracą i bez problemów. Chciał taką z dziećmi, kijową pracą i kolosalną ilością spraw na głowie. Why? Tak chyba musiało być.
Usłyszałam ostatnio, że samodzielne mamy są okropne!
Jestem ostatnią osobą, wrzucającą wszystkich do jednego wora. Być może są takie mamy, jednak nie wszystkie. Widzę wiele szczęśliwych i spełnionych mam, które same podejmują trudny wychowania dziecka. Każda historia jest inna, każda z nich z innego powodu została samodzielną mamą. Niektóre z powodu odejścia męża/partnera, inne same zdecydowały że zaczną kroczyć taką drogą. Są też kobiety które w wyniku wypadku bądź choroby straciły partnera a jeszcze inne od początku podążają taką drogą, nie mówiąc nawet ojcu dziecka o tym, że są w ciąży.
Tak sobie to wszystko analizowałam ostatnio, ja – jako matka nie wychowująca już dzieci samodzielnie, i doszłam tylko do jednego wniosku – szacunek, kobiety!
Dźwiganie tego bagażu jest trudne – i absolutnie zasługuje na to, by je wspierać.
Najbardziej burzą się kobiety, które są z dziećmi w domu a ich maż wyjeżdża za granice. Pamiętam, gdy byłam samodzielną mamą i takie kobiety pisały do mnie najczęściej. Czuły się urażone, że ja mam pierwszeństwo w przedszkolu, socjalach i innych pomocach państwowych. Tylko zapomniały o jednej ważnej rzeczy – że ja byłam sama a one nie!
To, że ich partner wyjechał za granice do pracy, świadczy tylko o tym, że taką drogę wybrali. Sama wychowuje dzieci, ale ma wsparcie finansowe od męża za granicą. Wyobraź sobie teraz, że tej pomocy nie masz – i nadal jesteś sama. Sytuacja mega się zmienia, bo ja gdybym miała jakiekolwiek zabezpieczenie wtedy, nie plułabym jadem w żadna stronę. A tak? Musiałam walczyć o życie dla siebie i dzieci. Te kobiety MUSZĄ wysłać dziecko do przedszkola, bo są jedynymi żywicielami rodziny. Te kobiety MUSZĄ mieć specjalnie pomoce, bo same nie udźwigną tego wszystkiego – zwłaszcza w sytuacji, gdy obok nie ma też babć i dziadków.
Tam nie ma okresu, gdy ktoś pomoże.
Nie zjedzie mąż po miesiącu do kraju i nie pomoże w opiece.
Nie pojawi się babcia, z obiadem na sobotę.
Nie wpłynie na konto 1000 zł z dopiskiem „dla Ciebie, by było łatwiej”
Nie pojawi się nagle tata dziecka – z chęcią pomocy.
One są same, zupełnie sama. Każdego dnia.
Wtedy nie odbierałam tego jako czegoś wyjątkowego. Wtedy po prostu żyłam, robiłam co musiałam i ciągnęłam od pierwszego do pierwszego – dla dzieci. A teraz? Szanuje te kobiety z całego serca bo widzę, jak może być łatwo i pięknie mając codzienną pomoc partnera w domu. Nawet jeśli zniknie na dłużej – to mam też stabilizację finansową. Gdy jadę na zakupy – mam pomoc. Gdy idę do lekarza – mam pomoc. Gdy chcę po prostu odpocząć – mam pomoc. Dzięki temu też, udało się uporządkować życie tak, że pracuje w miejscu w którym pracuje. Wcześniej, nie mogłam pozwolić sobie na roczne rozkręcanie firmy – musiałam zarabiać.
Widzisz ile to zmienia?
Dla mnie samodzielne mamy to bohaterki!
Brak komentarzy