Śledź nas na:
Blog - archiwum

Gdy pojawia się najmniejsza przeszkoda, napieram na nią całą siłą. Dzięki temu jestem tu gdzie jestem.

27 sierpnia 2019

Pamiętam swoje początki. Jako dziecko i nastolatka mieszkałam w tym miejscu w którym jestem teraz – ale byłam zupełnie inną osobą. W dużym mieście bywałam tylko raz do roku z rodzicami. Wypadało to zawsze tego samego dnia – w dzień dziecka. 1 czerwca jechaliśmy do kina i do McDonalda na zestaw z zabawką. Duże miasto zawsze mnie fascynowało, bo było czymś czego nie miałam na co dzień. Bardzo mnie ciągnęło w kierunku Poznania.

Dlatego gdy zaczynało się liceum, wiedziałam że szkoła musi być tylko tam.

Nie wyprażałam sobie siebie w innym miejscu. Coś, co jest takie niedostępne, nagle jest na wyciągnięcie Twojej ręki. Skorzystałam z okazji jaką mi dano i rozpoczęłam naukę w nowym, wielkim mieście. Nie pasowałam do dzieciaków które wtedy uczyły się ze mną. Ja nie chodziłam na wagary, nie przeklinałam, nie chodziłam na imprezy. W gimnazjum – aż trudno się przyznać, ale często układałam puzzle w bibliotece z koleżankami. Chociaż głowę starałam się nosić wysoko i zaczepiać się czego mogłam (chociażby bycie członkiem samorządu uczniowskiego) to każde najmniejsze potknięcie powodowało że krzyczałam. Wewnętrznie rozpadałam się na milion kawałków i najchętniej rozpłakałabym się tam gdzie stałam.

Wydawało mi się że jestem nikim, że mnie nie widać…

Gdy uciekałam właśnie takie miałam wrażenie – że nikt mnie nie widzi. Że uciekając od problemu, uda mi się o nim zapomnieć i jakoś sam się rozwiąże. Nie podejmowałam większych wyzwań – nie byłam samodzielna. Lubiłam działać, ale tylko wtedy gdy wiedziałam że ryzyko porażki jest bliskie zeru – nie chciałam działać bez planu, bądź z planem który ma wiele dziur i jest skazany na niepowodzenie. Wiesz, to takie działanie typowo zachowawcze.

Przetrwałam okres liceum, okres ciąży, studiów. Dałam radę też z kolejną ciążą i wieloma innymi przeciwnościami. One nie były zaplanowane. W pewnym momencie moje życie kompletnie wymknęło mi się spod kontroli i narażona byłam na miliony takich popchnięć z każdej strony. Bolało. Dla osoby która tak jak ja musi mieć wszystko pod kontrolą – to był bardzo trudny czas. Cofałam się za każdym razem, gdy dostawałam po tyłku.

Wycofywałam się, bałam się tego co mnie czeka.

Nie pchałam się tam gdzie mnie nie chcą. Nie kończyłam tego co zaczynałam robić. Jednak w pewnym momencie dotarło do mnie, że problemy nie znikną same. Uciekanie od nich nie sprawi że staną się mniejsze, a wręcz przeciwnie. Moje próby ucieczki nie przynosiły pożądanych efektów – świat nadal mnie widział, a komplikacje zamiast maleć – zwiększały się. Był taki okres, gdy nastąpiła kumulacja i wtedy powiedziałam dość! Koniec! Nigdy już nie będę uciekała, każdy problem ma jakieś wyjście.

Trafiało do mnie to co najgorsze, bo bałam się sięgać po to, co było najlepsze. Myślałam że to nie dla mnie, że mi się to nie należy – bo kim ja jestem? Dobrze że w odpowiednim czasie przyszedł ten przełom. Oj jak ja bardzo za niego dziękuję! Zaczęłam dostrzegać związek przyczynowo skutkowy. Gdy ja działałam – pojawiała się reakcja ludzi. Gdy przestawałam, nie działo się nic co powodowało że się cofałam.

Myślisz że jest mi łatwo – myślisz że nikt nie rzuca mi nadal kłód pod nogi? Badura! Teraz, w tym momencie, w którym jestem teraz jest ich 50 razy więcej niż było wtedy. Zmieniło się tylko moje podejście do tego wszystkiego. Teraz już wspinam się na tych hejtach – nie cofam się tylko wybijam jeszcze wyżej. Każdego dnia jestem bliżej marzeń. Zmieniłam się.

Życie mamy jedno – zostało nam ono darowane i musimy z niego korzystać.

Jeśli ktoś myśli, że będzie na tej planecie żył wiecznie – jest w ogromnym błędzie. Jeśli ktoś wie że życie jest kruche, a nadal siedzi z tyłkiem w miejscu i patrzy na innych – jest strasznie nieszczęśliwy. Mamy szansę, nie każdy równą – niektórzy mają ułatwiony start, ale jest on efektem ciężkiej pracy ich rodziny. Są jednak tacy, którzy nie mieli nic – a dziś mają wiele. Ktoś im to dał? Czy ciężką pracą i wspinaniem się na szczyty to osiągnęli?

Musiałam z siebie to wyrzucić, po jednym z postów mojej blogowej koleżanki. Każdego dnia dostaje masę okropnych wiadomości – bo działa. Bo nie siedzi na dupie, nie użala się nad sobą i mówi otwarcie jak jest. Nie marnuje ani jednej minuty w ciągu dnia, tylko planuje każdy dzień bo ma marzenia. Nikt jej nic nie dał, miała mega ciężkie życie, została sama z dwójką dzieci. Czuję że jesteśmy podobne i dlatego komunikaty od niej, że dostaje takie okropne wiadomości bolą mnie podwójnie. W ludziach jest ogrom hejtu i zawiści…

Musimy nauczyć się wspinać pod górę z przeciwnościami losu. 

Widok ze szczytu jest piękny!

Jeśli podobał Ci się wpis, zapraszam na nasz Facebook

Brak komentarzy

Odpowiedz

Nasz Instagram