Piszecie mi ostatnio, że czujecie ogromną presję na bycie idealną. Dwudaniowe obiady, lśniące mieszkanie, umalowane buzie na placu zabaw który jest przed domem, żona zawsze gotowa by sprawić radość mężowi i mająca siły na cały dzień zabaw z dziećmi. Uśmiech nie schodzący z twarzy i anielska cierpliwość.
Nie masz pojęcia ile razy ja miałam wytykane brudne podłogi – no, może nie „brudne, brudne” ale fakt, że była na nich sierść psa. Co jest normalne, gdy czworonóg jest w domu. Zainwestowałam przez to w robota sprzątającego i problem się skończył. Rzucali we mnie mięsem za syf w zlewie, niepozmywane naczynia – wtedy podjęliśmy decyzję o zmywarce. Przy piątce osób w domu, zarzucono mi bałagan w łazience, a raczej wysypujące się z kosza na pranie ciuchy (dziwne? zimą? gdy nic nie schnie..) – wtedy kupiliśmy suszarkę. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Ale chciałam Ci pokazać, że ta presja w pewnym stopniu dotknęła też mnie, jednak ja się nie zmieniłam.
Ja po prostu zainwestowałam w coś, co zrobi to za mnie.
Nie jestem perfekcyjną panią domu. Jestem praktyczna, leniwa i szukam odpoczynku tam, gdzie się da. Nie robię z siebie na siłę kogoś, kto ogarnia bo bym się wykończyła. Mam to szczęście, że mój mąż jest „za mną”. Czasem zdarzało mu się powiedzieć, że mamy bałagan, ale gdy odpowiadałam, że ten bałagan jest NASZ a nie MÓJ, a on też ma ręce by go posprzątać temat się kończył i na kolejne pół roku miałam spokój.
Problem był raczej ze strony osób, które do nas mają najdalej. Wysyłają sygnały które Ty doskonale rozumiesz i czujesz się fatalnie. Bo starasz się, a są ludzie którym nie jesteś w stanie dogodzić. Nie i koniec, takie typy. Dla nich podłoga mogłaby być bardziej lśniąca, obiad smaczniejszy, dzieci lepiej ubrane, ręczniki w łazience mniej szorstkie. A największy hit to fakt, że krytykują Cię też za sprzeczności. Gdy „siedzisz” z dzieckiem w domu – źle. Jak możesz wykorzystywać swojego męża i nie chodzić do pracy. Oczywiście kasa jest jego, więc Ty jesteś utrzymanką. A w drugą stronę, gdy jesteś w pracy a roczne dziecko zostaje z nianią bądź chodzi do żłobka, jesteś złą matką – bo jak takiego maluszka mogłaś tam wysłać?
Ja jestem zła, bo pracuje a nie zajmuję się domem i nie poświęcam Maciejowi 100% uwagi. Gdybym była po prostu mamą, pewnie miałabym wytknięte że biedy Daniel chodzi do pracy a ja za jego hajs baluję. 🙂
Napatrzyli się na idealne życia gdzieś w TV.
Te seriale, telewizje śniadaniowe czy internet. Te wszystkie miejsca pokazujące nam na każdym kroku jaka Ty jesteś beznadziejna. Nakręcanie spirali która jest kompletnie bez sensu. Tym bardziej teraz, podczas Świąt Bożego Narodzenia widać to pięknie. Mycie okien, podanie na stole jedzenia, liczonych w setkach złotych. A kolejne setki, a może nawet tysiące leżą pod ozdobionym drzewkiem. Wysyłanie sobie wiadomości, co kto zrobił, ile wydał, czego nie ma, w czym Ty masz pomóc…
Po co to wszystko? Powiem Ci szczerze, że ja mogłabym usiąść tego dnia przy serniku i kawie, zajadając na kolację rybę po grecku – nic więcej. To obżarstwo nie jest potrzebne, nie jest wyznacznikiem tego, jak bardzo będą udane te święta. A ilości wyrzucanego jedzenia w tym okresie powodują że chce mi się płakać.
Czy to kobiety, czy mężczyźni to robią?
O ile jest egzemplarz zdrowy umysłowo i nie traktuje swojej żony jak służącej to sprawa jest jasna. My kobiety, mamy już taką naturę by wzajemnie się nakręcać. Nie każda, ale przyznaj – ile razy porównywałaś coś z inną kobietą. Kolor ścian w mieszkaniu, jakość wykonania kotletów schabowych czy… zwykły kolor lakieru na paznokciach. Faceci mają na wszystko wywalone, nie licytują się. Oni wchodzą z domu tak jak ich Bóg stworzył, a my? Przeglądamy się w lustrze i poprawiamy to, co się da na szybko. Większość bez makijażu nie wyjdzie z mieszkania a kolejna część ma fryzury jakby wyszły prosto z salonu.
Po ciąży mamy presję by schudnąć czy nie karmić piersią, bo biust nie będzie wglądał już tak, jak wcześniej (tak, są takie księżniczki, które swój wgląd przekładają nad dziecko).
Nie robimy tego dla siebie, tylko dla innych.
A szkoda, bo w sumie takie dbanie o formę, sprzątanie domu, czy udział w kursach podnoszących kwalifikację byłoby fajne – gdybyśmy patrzyły tylko na siebie. Nie na męża, nie na rodziców, sąsiadów, ciocie, babcie czy jeszcze inne osoby. Idealna mama, żona, przyjaciółka (…) nie istnieje. Nie ma takich osób na świcie, które by dogodziły wszystkim. Dlatego najlepiej zamknąć drzwi za tym co było i po prostu robić swoje. Nie patrzeć w tył, nie słuchać innych tylko skupić się na sobie.
Chcesz iść do pracy gdy dziecko ma rok?
Super – idź! Żłobek czy niania to nic złego, sama byłam nianią kiedyś, a Blanka chodziła do żłobka – było super.
Chcesz iść na kurs, który Cię interesuje?
Super – idź! Dziecko ma też tatę który nie jest tylko od święta, ale ma obowiązek zajmować się nim tak samo jak Ty.
Chcesz mieć bałagan w domu?
Fajnie, ja też mam. Nie czuję się przez to gorsza, raczej podchodzę do tego jak do czegoś zdrowego. Niech dzieci nabierają odporności.
Chcesz zamówić dziś obiad, bo nie masz sił gotować?
Bajka! Ja też tak czasem robię. O dziwo, rodzina jest wtedy prze-szczęśliwa.
Bądź sobą. Bądź taką, jaką siebie lubisz najbardziej.
Nie patrz na innych.
Nie krytykuj się i nie daj krytykować innym.
Brak komentarzy