Antek – z pozoru zdrowy 9-latek, jednak w jego ciałku nie do końca działa wszystko tak, jak powinno. Gdy miał 5 lat stwierdzona została u niego alergia na brzozę (najsilniejsza), trawy, kurz, pleśń, penicylinę i żyto. Lekko zaczerwieniło się też pod sierścią psa, jednak nie na tyle mocno by się tym specjalnie przejmować.
Jak do tego doszło?
Odkąd tylko pamiętam okres od marca do… auć! września/października to był czas chorób Antka. Miał katar i kaszel cały czas – gdy nie podałam leków, schodziła mu wydzielina na płuca i musieliśmy podawać antybiotyki. Ile można tak małe dziecko faszerować lekami? Jednak początkowo wcale tego nie wiązałam z czymś przewlekłym. Po prostu chorował, a ja jako mama zabierałam go do lekarza. Jednego roku,babcia zwróciła uwagę na to, że on jest ciągle chory w tym samym czasie.
Pomyślałam, że to bzdura, przecież bym zauważyła. A tym bardziej lekarz pediatra by cokolwiek zasugerował. Powiem szczerze, że kompletnie wyparłam to ze swojej głowy. Jednak kolejny rok, kolejny marzec znów przyniósł nam choroby. Sezon chorobowy wrzesień-marzec spoko, a od marca u nas zaczynała się jazda bez trzymanki.
Poszłam do lekarza – pediatry.
Powiedziałam mu o tym, co rok temu zasugerowała babcia. Jednak zobaczyłam szeroki uśmiech, słowa w stylu „wymyśla Pani” i receptę. Nie przyjęłam jej, poprosiłam o skierowanie do specjalisty, który będzie próbował zdiagnozować moje dziecko a nie tylko wypisywał recepty.
Pamiętam ten dzień jak dziś. Zawsze byłam cicho u lekarza. Nigdy nie skomentowałam jego głupich komentarzy ani tego, że raz w roku nie chce nam dać skierowania na krew i morfologię. Byłam grzeczną pacjentką, bez swojego zdania. Ale… tu chodziło o Antka a nie o mnie. Powiedziałam, że nie wyjdę z gabinetu – póki nie da mi skierowania do specjalisty. Pracuje dużo, razem z mężem płacimy składki a on, odmawia mi skierowania. o nie.
Siedziałam tam chyba 30 minut!
To długo. Jak idziesz na NFZ do lekarza to wiesz, że jest myk myk i do widzenia. A tu był bunt. W końcu uległ, wyjął bloczek ze skierowaniami i wypisał „pulmonolog”. Nie znam się, nie wiem czy wypisał dobrze – wzięłam karteczkę i poszłam. Wtedy pojawiły się pierwsze „ale” bo na skierowaniu musi być zapis „pulmonolog dziecięcy” więc nawrotka do przychodni i prośba o zmianę i kolejne kłody pod nogi. Czemu on ma to wypisać, pierwszy raz coś takiego widzi.
Wtedy już nie wytrzymałam.
„Proszę Pana, jestem jeszcze opanowana, ale zaraz nie będę. Napisał Pan pulmonolog, ja chcę do pulmonologa dziecięcego. Nie obchodzi mnie to, w jakich przychodniach pan wcześniej pracował, ja pojechałam do LESZNA zapisać dziecko do lekarza i zostałam odesłana do domu – bo oni mają inne procedury. Niech pan wpisze mi tu to jedno ważne słowo i znikam. Więcej mnie Pan nie zobaczy – obiecuje!”
Wpisał. Pojechałam. Umówiłam Antka na wizytę za 3 miesiące.
Czyli w momencie, gdy jego problemy się kończą – wiec badanie może wypaść w normie.
Nastąpiła godzina zero.
Nie wiedziałam do kogo się zapisałam. Brałam lekarza w ciemno – bo nikt wcześniej u nas nie miał problemów takich, jak miał Antek. Jak się później okazało, wybrałam najlepiej jak mogłam chociaż bez polecenia ani jednej osoby. Dla niektórych może być problemem to, jak lekarz się zwraca do pacjenta. Tu specjalista ma bardzo stanowczy ton i niektóre dzieci mogą się serio bać.
Ważniejsze dla mnie było jego doświadczenie i wiedza.
Pulmonolog lubi sobie czasem wybrać pacjentów którym robi test. Nie „starym” a takim „nowym” którzy siedzą w poczekalni. Jak jest opóźnienie – wzywa pielęgniarkę, chwyta losową kartę i mówi… weźcie go na testy na alergię. Pacjentem wylosowanym tego dnia był nasz Antek. Zanim zobaczył do lekarz, on już siedział w gabinecie z rączką wysmarowaną alergenami. Spuchło strasznie, dostał na miejscu leki na alergię i zeszło.
„Ale mam nosa! Dawno tak dużej alergii na brzozę nie widziałam”
Poza brzozą była jeszcze mocno spuchnięta trawa. Reszta lekko, jednak konieczne było działanie przy każdym alergenie. Dodatkowo, okazało się że płuca Antka są mniej wydolne jak innych dzieci w jego wieku (po badaniu – spirometrem). I dokładnie przez połączenie tych dwóch czynników – alergii i osłabienia, on ciągle chodził z zapaleniem płuc. Młody nie ma astmy, jednak jest między tym mega cienka granica. Co 3 miesiące musimy jeździć do Leszna i dmuchać w spirometr – by zacząć szybko reagować.
Bierze leki tylko w momencie zaostrzenia choroby (spuchnięcie, kaszel, katar) a tak, cały rok daje rade funkcjonować bez wspomagaczy. Płuca za to, muszą przyjmować specjalną dawkę leku – niestety bez astmy płacę za niego spore pieniądze. Gdyby jego stan lekko się pogorszył – dostałby go za 3 zł. Sprawiedliwości nie ma – bo bez leku, się dusi i ma zmiany na płucach. Ale nie jest to tak złe, że musi mieć go refundowanego.
Wystarczyło sprzeciwić się pediatrze!
Zobacz, ile mniej to dziecko by cierpiało. JEDNA wizyta u pulmonologa sprawiła, że Antoni przestał chorować. JEDNA. Teraz jesteśmy pod opieką poradni pulmonologiczno-alergologicznej w Lesznie ale… dziecko jest na co dzień zdrowe. 2 tabletki i jedne wziewy przez pół roku, a aktualnie jedna tabletka przy nasilonych objawach… i problemu nie ma na drugi dzień. Dasz wiarę?
Drugi raz nie byłam naiwna… Blanka miała 2 miesiące kaszel. Od razu poprosiłam o skierowanie, bez bycia miłą. Teraz dostałam, bo syn ma alergie to jest „argument” wcześniej go nie miałam – wmawiałam dziecku chorobę. Młoda też ma alergie na kurz i pleśń – ale to wszystko. Maciej? Póki co odkryta jest ta, na penicylinę, a po 3 roku życia z automatu nasz pulmonolog chce go mieć pod sobą.
Chcesz wiedzieć co zrobiłam z pediatrą?
Zanim zmieniłam w deklaracji lekarza poszłam do niego. Zapisałam się „niby z dzieckiem na wizytę”. A tak naprawdę… rzuciłam mu na biurko wyniki testów Antka. Nic nie mówiłam, nie musiałam. Więcej go nie widzieliśmy 🙂
2 komentarze
My chodziliśmy od laryngologa do alergologa, diagnozy były sprzeczne. W końcu wyszło, że to alergia na roztocza. Wystarczy brać leki przeciwalergiczne. Aby mieć zawsze zapas w domu, kupuję je w aptece online.
Mój synek również miał alergię, objawiała się wysypką. Doszliśmy do wniosku że to kocyk który kupiliśmy ją powodował. Więc ostrzegam inne mamy, kupujcie sprawdzone koce z dobrych jakościowo materiałów.