Śledź nas na:
Blog - archiwum

Jak połączyliśmy przyjemne z pożytecznym. Zakupy świąteczne nie muszą sprawiać problemów.

18 grudnia 2019

Kiedyś miałam zupełnie inne podejście do tego tematu. Jako perfekcjonistka cierpiałam w okresie świątecznym. Choinka musiała być idealna, dom posprzątany i ozdobiony, rodzina szczęśliwa, zakupy idealnie rozpisane, prezenty najlepiej spakowane. Robiłam tyle dla innych, by nieść im radość, a sama padałam na twarz ze zmęczenia, przez co nie czułam klimatu jaki niosły one ze sobą. 

W efekcie, ja byłam nieszczęśliwa, rodzina była smutna – ale ważne że dom błyszczał. Na szczęście przejrzałam na oczy!

Dom nie lśni…

Najczęściej nie ma nas wtedy w domu, a nawet jeśli ktoś nas zaskoczy swoją obecnością, jestem pewna że na nasze okna nawet nie zerknie. To są bliskie nam osoby, które wiedzą, że mamy masę innych rzeczy na głowie niż bieganie z mopem cały dzień. To rodzina, nie sanepid. Liczy się kubek ciepłej kawy i miła rozmowa, bo tak naprawdę o to chodzi. Teraz bawimy się z dziećmi przygotowaniem wszystkiego. Choinka nie musi wyglądać jak z reklamy TV, kupujemy więc najbrzydszą jaka jest w ogrodnictwie – dzieci ozdabiają ją po swojemu. Moje serce boli, bo nie jest idealnie – ale nauczyłam się odpuszczać. To symbol.. piękny – jednak nadal symbol, nie osoba którą kochasz.

Nie mam 12 dań na stole…

A prawda jest taka, że mam tylko… jedno. Jednak razy trzy – bo piekę trzy serniki, także gdyby moja rodzina miała polegać na mnie, prawdopodobnie by świąt nie było. Tylko ja wolę spędzić ten czas zupełnie inaczej. Bez nerwów, z rodziną, na dywanie – układając puzzle, grając w gry i śpiewając świąteczne piosenki. Tak wybrałam. Jestem pewna, że gdyby nie to, że na święta zaprasza nasz rodzina – ja zamówiłabym coś z restauracji i cieszyła się już tym, co jest gotowe. Odpuściłam też to, bo dla mnie nie jest to tak istotne.

Co jednak musi być idealne?

W jednej kwestii nie umiałam odpuścić i pewnie długo jeszcze to się nie zmieni. Dobra, jestem pewna że NIGDY – po prostu ta jedna rzecz sprawia mi masę radości. Jestem typem człowieka, która na co dzień nienawidzi zakupów. Męczą mnie, powodują że mam ochotę wybiec na ulicę i krzyczeć. Jednak w tym okresie przedświątecznym, ja je lubię. Tak serio je lubię. Wiem, że ilość osób w takich miejscach jest ogromna, zwłaszcza w weekendy – ale klimat jaki tam panuje mi pasuje. Piękne witryny sklepowe, świąteczne piosenki w głośnikach, przeceny i ogromny wybór produktów.

Być może podchodzę tak do tego, bo nie już nie biegam. Nie ścigam się, nie jestem na zawodach kto dorwie lepszy prezent. Spokojnie spaceruję, cieszę się z każdej rzeczy jaką zobaczę. To wszystko jest bez tego pędu, który panuje u większości. Lubię się odciąć, słuchać muzyki i chodzić między regałami sklepowymi.

Prezenty!

Kocham je wręczać, lubię otrzymywać a już największą frajdę sprawia mi ich kupowanie i pakowanie. Każdy dopasowany do dziecka, wywiad działał już miesiąc wcześniej. Wszystkie pięknie zapakowane w kolorowe paczki. Koniecznie w papier, nie torebki – wtedy ma to jeszcze większy klimat. To jest coś, czego nigdy nie odpuszczę. Nie umiem i nie chcę – szaleństwo zakupowe trwa u nas od… września, a kończy się w ostatni weekend przed świętami. Wiem, że co roku wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Tak jak lubię, przynajmniej w tej kwestii.

Byliśmy teraz na zakupach z dziećmi. 

Pomyślisz sobie, że jesteśmy szaleńcami. Z trójką dzieci, w okresie przedświątecznym pchamy się do centrum handlowego. Ale zaskoczę Cię, bo podejście naprawdę wiele zmienia. Nie pojechaliśmy na „szybkie zakupy” tylko przeznaczyliśmy na ten cel pół dnia. Bez biegania i nerwów – byliśmy tam, gdzie chcieliśmy. Kupiliśmy wszystkie prezenty dla dorosłych w naszej rodzinie, bo dla najmłodszych już mamy. Daniel nawet dał radę przymierzać kilka ciuszków i uzupełnić garderobę – do tego także zaangażowaliśmy dzieci, które biegały po sklepie i przynosiły mu nowe koszulki do mierzenia. To nawet było śmieszne, taki mini pokaz mody.

Zjedliśmy pyszne lody, podczas karmienia Macieja i skorzystaliśmy z jeszcze jednej atrakcji jaką nam centrum handlowe King Cross tego dnia zaserwowało.

Zimowe Igrzyska Olimpijskie

I to w samym centrum! Staram się wybierać zawsze takie momenty na zakupy, by dzieci miały coś dla siebie. Działa to raczej na zasadzie – najpierw obowiązki, później przyjemności. Wiedzą, że za dzielne zakup z nami dostaną później całą masę luzu i zabawy. Tak było tym razem. Galeria handlowe King Cross przygotowała w weekend atrakcje dla najmłodszych zgodnie z harmonogramem Magicznego Grudnia. Jest to cykl weekendowych atrakcji dla dzieciaków przygotowanych przez kreatywne osoby. Najpierw był Mikołaj, pisanie listów do Świętego i zabawa z jego przyjaciółmi. Dalej, czyli atrakcja w której my braliśmy udział to zachęcenie dzieci do… ruchu. Specjalne stoisko z konsolami pozwoliło naszym dzieciom poczuć się jak na prawdziwym stoku. A na mecie, czekał na nich medal. Radość Blanki była ogromna!

Został ostatni weekend atrakcji, ale nie mniej ciekawy. U nas klamka jeszcze nie zapadła, istnieje cień szans że też się pojawimy tego dnia w tym miejscu. Dzięki niezwykłej możliwości jaką daje nam pisak 3D, dzieciaki będą mogły stworzyć swoją ozdobę choinkową. Moja wyobraźnia już szleje, bo kocham takie manualne czynności. Nie wychodzą mi najlepiej, jednak liczy się dobra zabawa i przede wszystkim czas spędzony z dziećmi. To najcenniejsze co możesz im podarować podczas tych świąt.

Jaki jest Twój sposób na świąteczne zakupy?

 

 

 

Jeśli podobał Ci się wpis, zapraszam na nasz Facebook

Brak komentarzy

Odpowiedz

Nasz Instagram