Ostatnio brałam udział w fajnej dyskusji na jakimś forum, czy portalu społecznościowym. Kompletnie nie pamiętam gdzie, ważne jest to, czego się dowiedziałam z wypowiedzi innych ludzi. Chociaż nie ludzi, na takich forach są mamusie. Czyli poprawiając samą siebie – mega fajnych rzeczy dowiedziałam się od mamusiek. Rodzicielki są najlepsze!
Prawda jest taka, że nawet nie pamiętam jak nazywał się wątek. Nie umiem odszukać tych komentarzy, by jakiś skopiować i przedstawić dokładnie o co mi chodzi. Będziesz musiała uwierzyć mi na słowo że wpisy były takie – jakie ja tu przedstawię. Nie dosłownie, ale kontekst pozostanie taki sam.
Mamusie mają to do siebie, że zaczynają temat stolików nocnych a kończą na wojnie o karmienie piersią.
Taki jest właśnie ich urok. Ja nauczyłam się podchodzić do tego z dystansem, inaczej się po prostu nie dało. Blogowanie nauczyło mnie tego idealnie, inaczej nie byłabym w stanie się utrzymać długo w tym świecie. Dystans, dystans i jeszcze raz dystans. Gdy w moim życiu powiewa nudą, rutyn, bądź po prostu mam ochotę gdzieś się wyładować a męża chcę oszczędzić – wchodzę na takie różne fora i piszę co myślę. Chociaż teraz możesz to źle odebrać – ja po prostu odpisuje na wątki które są, ale tysiące innych kobiet mają odmienne zdanie i wychodzi później z tego niezła aferka.
Tym razem poszło o samodzielność dzieci.
Ja nigdy nie ukrywałam się z tym, że jestem typem leniwej żony, matki i pani domu. Robię to, co muszę zrobić bez uciekania za daleko w stronę perfekcji. Szkoda mi na to sił i zdrowia. Odrobina kurzu nikomu nie zaszkodziła – chociaż alergia Antka powoduje, że czasem za tą ścierkę chwycić muszę. Gdyby nie to, pewnie nasze mieszanie wyglądałoby jeszcze „ciekawiej”. Wracając do tematu, bo znów odbiegam.
Nie skupiam się na tym wszystkim tak, jak powinnam.
Oczywiście nie olewam wszystkiego jak leci. Co jest ważne – zapisuje w plannerze i nie zdarzyło mi się, bym o tym zapomniała. Chodzi mi raczej o takie „normalne” domowe czynności. Dlatego moja wypowiedź na forum pewnie wzbudziła tyle kontrowersji i zebrałam niezłe bęcki od mamusiek. Po prostu okazałam się zbyt mało perfekcyjna. Tylko czy to jest aż takie złe?
W mojej wypowiedzi dałam coś w tym stylu:
„Jestem leniwą panią domu. Moje dzieci mają 4 i 7 lat. Same sprzątają swoje pokoje, wycierają kurze, odkurzają i myją podłogę. Jak to zrobią, tak to zrobią, czasem poprawiam, czasem nie – po starszym już w sumie nie trzeba. Oboje robią sobie już sami kanapki jak są głodni – potrafią obsłużyć się nożem i widelcem. Jak im się nie chce szykować, biorą jabłko i jedzą ze skórką – bo obieranie im nie idzie. Trudno – zjedzą za dużo witamin które są pod skórką. Kąpią się same, starszy bierze prysznic – młodej lejemy tylko wodę do wanny, bo ona najchętniej wlałaby sam wrzątek. Wycierają się same, ubierają się same. Ściągają pranie, obierają ziemniaki na obiad (kwadraty, ale nie to jest ważne). Starszy sam musi kontrolować lekcje. Nie pomagam mu w pracach domowych, chyba że ma z jakimś zadaniem ogromny problem, wtedy poprosi o pomoc – jednak w 99% wykonuje sam wszystko. Jak zrobi źle – trudno, na tym polega zadanie domowe. By dziecko zrobiło samo – nie, by zrobił je za dziecko rodzic.”
To źle że przez moje lenistwo dzieci uczą się samodzielności?
Potrafią obsłużyć lodówkę, mikrofalę. Wiedzą gdzie są płatki, mleko, miska i łyżka – z głodu nie padnie w naszym domu nikt. Zadania domowe ja już swoje kiedyś odrabiałam – teraz ich kolej. Dlaczego mam robić je za dziecko? Czy właśnie nie na tym polega idea zadań domowych, by dzieci ćwiczyły to, czego nauczyły się w szkole? Nie mówię by mocno odcinać się od nauki dzieci – ale zadania domowe są w stanie wykonać samodzielnie, nauczyciel nie zadaje nowych rzeczy – zadaje takie, które robili w szkole by utrwalić materiał.
Dlaczego jestem złą mamą? Bo moje dzieci same potrafią posprzątać swój pokój?
Bo pozwalam im żyć w bałaganie, bo nie zawsze idealnie tam posprzątają. W szafkach nie jest wszystko w kosteczkę, nad tym pracujemy – nie mogą ogarnąć składania prania, ale ściągnąć z suszarki oboje potrafią. Dlaczego więc mają tego nie robić? Każdą domową czynność staram się robić z nimi. Nie było w ostatnim czasie u nas w domu ciasta, którego nie robili razem ze mną. Chłopak i pieczenie ciast? Ba! A podobno najlepszymi kucharzami i cukiernikami są własnie mężczyźni! To źle że będzie umiał zrobić ciasto w niedzielę do kawki dla swojej rodziny w przyszłości? Ja dałabym się pokroić za męża który własnie takimi rzeczami potrafi umilić dzień.
Nie wychowuję leniwców i ludzi którzy nie poradzą sobie z codziennością.
Każdy w naszym domu ma swoje obowiązki. Każdy pracuje, chodzi do szkoły czy przedszkola. A po powrocie do domu ma „swoje do zrobienia”. Lekcje, obiad, porządki, śmieci, auta, ciasto, wyjścia z psem czy milion innych spraw – o których nie pamiętam teraz, ale to jednak te wszystkie „domowe sprawy” które nie są obowiązkiem jednej osoby, tylko całej rodziny.
Jesteś głodny?
Zrób sobie kanapkę.
Przeszkadza Ci bałagan?
Bierz ścierkę i wycieraj.
Nie masz czystej bielizny?
Włącz pralkę.
Masz lekcje do zrobienia?
Chwytaj ołówek i do dzieła.
Uczę dzieci, że w domu nie polegamy na jednej osobie. Dom jest całej rodziny i każdy członek o niego dba. Nie ważne czy starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna. Płeć i wiek nie mają znaczenia. Tyle osób ile należy do rodziny – tyle osób dba o dom. Ani jedna osoba więcej, ani mniej.
Zostałam zjechana za coś, co jest zupełnie normalne.
Dla mnie to jest coś „zwykłego”. Nie wyręczanie dzieci w tym, co mogą zrobić same.
A jakie jest twoje zdanie?
5 komentarzy
Super,mam nadzieje ze gdy doczekam swojego potomstwa tez nie zrobie z niego kaleki zyciowej.
Nie zgodzę się z tym, że jak zrobi źle zadanie domowe to trudno. U nas pani w szkole nie sprawdza wszystkich zadań, sama na zebraniu powiedziała że gdyby miała poświęcić każdemu dziecku 3minuty na sprawdzenie, to nie starczyłoby jej czasu na lekcję. I prosiła aby rodzice sprawdzali w domu zadania – bo dziecko nie ma zrobić go byle jak, ma się nauczyć czegoś przy tym odrabianiu, a gdy zrobi źle to nie wyjdzie mu to na dobre…
Nasza sprawdza. Ale mimo to, nawet jakby nie sprawdzała to ja bym tego nie robiła też. Syn woła mnie tylko wtedy gdy nie jest pewien czy zrobił zadanie dobrze, bądź ma problem ze zrozumieniem polecenia. Wtedy pomagam, w większości przypadków nie potrzebuje mojej pomocy.
Pomagam teraz w dyktandach, bo sam wiedzy sobie nie sprawdzi.
Podziwiam Cię, twoje dzieci robia więcej niż mój prawie 9 latek, tylko ze on jest typem leniwca i choc umie to mu sie nie chce. Chociaż ja bym nieźle oberwala za mojego 2 latka. Pozwalam mu zrobić kanapki ale z nożem obiadowym, umyje podłogi oczywiście według swoich umiejętności, tak samo odkurzy, wykapie sie sam pod moja opieka, i wiele innych rzeczy. Na wszystko mu pozwalam by mógł się nauczyć samodzielnosci. Dzieci w takim wieku odbieraja to jako zabawę niż obowiązki, a przy okazji się uczą. Tak powinno być
Moja matka tez byla leniwa i sie nami wysługiwała. Nigdy zadań domowych nie sprawdzala. Ja się wypaliłem w wieku 15 lat. Wyrosłam na strasznego lenia, Działam tylko pod przymusem i ze strachu. Na szczescie nie mam swoich dzieci.