3 grudnia 2011, 4 października 2014, 8 czerwca 2019.
Trzy daty, trzy zupełnie inne daty które sprawiły że jestem mamą. Najpierw mamą jednego cudownego chłopca, dalej mamą pięknego rodzeństwa, a od niedawna – jestem najszczęśliwszą mamą trójki. Te trzy daty są najważniejszymi momentami mojego życia. Każdy z tych dni był dla mnie najtrudniejszym dniem w życiu, a zarazem najpiękniejszym. Spowodował ogromny ból, ale też radość. Krzyczałam – najpierw wraz z każdym skurczem, później z zachwytu nad tą cudowną istotą. Każdy inny, wszyscy idealni.
Moją życiową rolą jest bycie mamą.
To się nie zmieni nigdy. Musiałam do tego dorosnąć, zmienić priorytety, wszystko od nowa poukładać. Aktualnie mam na ziemi trzy powody dla których wstaję każdego dnia pełna sił i pomysłów. To dla tych trzech najważniejszych istot zmieniam się na lepsze i marzę o tym, by kiedyś z dumą w głosie mówili „To moja mama!”. Nie ze wstydem, strachem czy inną złą emocją – raczej z miłością, szacunkiem i radością.
Każdego dnia staram się dla nich. To dla nich zrzuciłam swój rozwój na drugi plan. Działam powoli, w swoim rytmie – tylko wtedy gdy jest chwila spokoju. Dla nich jestem w domu, nie pracuję stacjonarnie na etacie. To dla nich wstaję każdego dnia – przygotowuję śniadanie, sprzątam, piorę, gotuję. To z nimi czytam bajki, gram w gry, odrabiam lekcję. To im każdego dnia daję słodkiego buziaka na dobranoc po czym dodaję „karaluchy pod…” i zamiast usłyszeć w odpowiedzi „…poduchy” słyszę: „mamoo! nie karaluchy tylko różyczki!”. Moje dzieci są wyjątkowe – takie moje, idealne i słodkie.
To się zmieni, ale nie wiem czy kiedykolwiek będę na to gotowa.
Każdego dnia jestem dla nich, potrzebują mnie tak samo – jak ja potrzebuję ich. Pokazuję im świat, a oni pokazują mi swój. Uczę ich życia, a oni pokazują mi że odrobina szaleństwa nikomu jeszcze na złe nie wyszła. Pamiętam, gdy byli mali – tak bardzo wyczuwali gdy nie było mnie blisko. Przypominam sobie to wszystko teraz, gdy Maciuś ma dopiero trzy miesiące. Wierzę, że przekazuję im wszystko to, co jest najlepsze. Uczę życzliwości, empatii i bezinteresownej pomocy. Pokazuję, jak wsparcie i pomoc drugiemu człowiekowi są ważne. Wiem że będą dobrymi ludźmi, takich ich wypuszczę w świat a wtedy…
W ich życiu pojawi się ktoś, kto skradnie serce.
I nie będę już tą najważniejszą osobą. To nie ze mną będą chcieli ten świat odkrywać. Pojawi się ktoś, kto pokaże inne spojrzenie na świat. Wypełni te luki, których ja wypełnić nie umiałam i nie mogłam tego zrobić. I chociaż to coś zupełnie naturalnego, to powoduje ciarki na całym ciele już teraz. Mam nadzieję że wybiorą mądrze, nie popełnią błędów. Moim marzeniem jest to, by byli szczęśliwi – bez względu na okoliczności. Niech czerpią radość ze wszystkiego – a zwłaszcza od tej osoby, która będzie priorytetem.
Rodzina to największy diament tego świata. I to nieprawda „że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach”. Mój kontakt z rodziną jest dobry, po części właśnie dlatego że sama o to zabiegam. Uczę dzieci odpowiedniego doboru priorytetów – by kiedyś ich relacja z kimś innym była tak silna jak nasza teraz. Dzięki temu, będę wsparciem i silnym ramieniem dla nich zawsze.
Nie będę już wtedy potrzebna. Stanę gdzieś dalej – nadal będą mnie widzieli, ale nie będę już na pierwszym planie. Zejdę na bok, by obserwować to szczęście z boku. Taka jest rola matki – do końca życia.
Brak komentarzy