Śledź nas na:
Blog - archiwum

Kilka słów do kolegów mojego męża. Tego się nikt nie spodziewał!

16 stycznia 2020

Wrzucam kij w mrowisko – bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że wśród rodziny i znajomych mojego męża jestem postrzegana jako ta „nie dająca żyć”, „nudziara” i jeszcze milion innych określeń pokazujących jak bardzo on musi mieć ze mną źle. Dziś rozwiewam wszystkie wątpliwości i zdradzam całą prawdę – jak to tak naprawdę jest?

Czy faktycznie zasługuję na miano tej najgorszej?
Czy mój mąż jest pod przysłowiowym „pantoflem”?
Czy mam realny wpływ na jego wybory?
Czy on serio by mnie posłuchał, gdybym fochem próbowała coś ugrać?

Ciekawe pytania prawda? Za sekundę zdradzę na nie wszystkie odpowiedź, bo jestem pewna że zdziwi ona wszystkich. Zacznę od tego, że mój mąż większość znajomych ma jeszcze w stanie kawalerskim. Imprezy, zabawy, brak żony, często (ale nie zawsze!) brak dzieci. Jedyne ich obowiązki to praca-dom, z czego w domu czeka na nich obiadek przygotowany przez jakiegoś domownika. Co zatem robią w weekend? Impreza. Ba! Sama bym pewnie tak funkcjonowała, gdyby nie fakt że mamy rodzinę. Nasze wyjścia ograniczają się do ślubów, kina czy innych szybkich randek, póki co – kiedyś sobie odbijemy.

Drogi kolego mojego męża…

Zacznę od tego co już wiesz. Mój mąż ma rodzinę. Żonę, trójkę dzieci, psa, dom, pracę i milion innych obowiązków. Mój mąż pada na twarz ze zmęczenia każdego dnia i jedyne o czym marzy to sen. Nie imprezy, nie zabawa, nie picie czy palenie. Fakt, że raz po raz można się zabawić – wręcz trzeba, jednak aktualnie jesteśmy piekielnie zmęczeni i każde wyjście to taka licytacja – idziemy? nie idziemy? a może olewamy i idziemy na drzemkę?

Wiesz jak miała wyglądać nasza ostatnia randka? Moja mama w sobotę zaoferowała pomoc w opiece nad Maciejem. Mogliśmy iść do kina, na kawę, na zakupy – gdziekolwiek. Nie pojechaliśmy nigdzie, bo jedyne co nam przyszło do głowy to – DRZEMKA! Wstyd co? Każdego dnia wstajemy około 6, ogarniamy siebie i dzieci – idziemy do pracy, kończymy ją i jemy obiad, Dani przejmuje dzieci i tak do 22-23 aż ja nie skończę. Idziemy spać o północy, najwcześniej właśnie koło północy. Rano powtórka z rozrywki, serio myślisz że mamy siły?

Kolejna sprawa – Dani poznał mnie i… znikł. 

Był wszędzie a teraz nie ma go nigdzie. Why? Pragnę tylko sprostować, że absolutnie nikt nie zmuszał go do tego, by do mnie napisać. Nikt nie stał z bronią przy jego głowie, by napisał do mnie wiadomość z zaproszeniem do kina. Nie przypominam tez sobie sytuacji, bym kiedykolwiek kazała mu wybierać ja – albo kumple. Sam postawił sobie tabelę hierarchii i trzymał się jej od początku. Tak zachowuję się ktoś, kto się zakochał. Wychodziliśmy już później tylko razem.

Zdarzają się wyjścia bez drugiej połówki. Kawalerski, panieński – to dwa przykłady na to, gdzie przeciwna pleć nie jest mile widziana. Jeśli Dani jest zaproszony – zawsze idzie. Nie ma problemu, jednak gdy wraca, zawsze mówi że strasznie tęsknił i wcale radości nie czuł takiej, jakby chciał. Odkąd mamy Maciusia – biologicznego syna Daniela – jego chęci by gdziekolwiek wyjść bez niego są równe zeru. Ostatnio gdy wracaliśmy do domu, uznał że już chyba jest za stary, bo jedyne o czym myślał to dzieci. Wiem, że to zmęczenie niemowlakiem i codziennym życiem, bo kiedyś do tych wyjść wrócimy. Póki co – nie mamy na nie siły!

Ja nie konkuruje z kumplami mojego męża – wiem, że jestem ponad. On sam każdego dnia wybiera 🙂

On ma rodzinę – czuje odpowiedzialność. 

On ma dzieci, żonę, dom… ma dla kogo wracać. Ma kogoś kto czeka każdego dnia aż wróci. Kogoś, kto wita go szerokim uśmiechem i oślinionym buziakiem. Tak jak wspominałam, większość nie tylko Daniela znajomych, ale też moich nie są jeszcze rodzicami. Nie potrafią zrozumieć że nie możemy akurat dziś wyjść, że musimy przekładać spotkanie o kolejny tydzień, że nie chce nam się trójki pakować do auta i jechać.

Gdy mamy wybór – wolimy spędzić czas razem. Pech chce (albo i szczęście-bo jednak to radość, gdy ktoś chce spędzać z Tobą czas) że każdy chce się z nami spotkać, a my nie jesteśmy w stanie się rozdwoić. Bardzo chcemy wychodzić jednak razem, bo nie czujemy wielkiej potrzeby by robić coś osobno. Widzimy się codziennie chwilę – niby od 16:30, jak Dani wraca do 24:00 gdy kładziemy się spać jednak prawda jest taka że ja znikam w pokoju obok. Widzimy się godzinę dziennie. Nic dziwnego, że odczuwamy ogromną potrzebę spędzania wolnej chwili razem, nie osobno.

Mój mąż nie jest „pantoflem”

Nie zakazuje, nie zabraniam… może tak mówić, jednak prawda jest taka, że ma wybór. Wybiera rodzinę, a wymówkę przed innymi trzeba jakąś obrać 🙂 Nie mam wpływy na niego, jest osobną jednostką – jednak ciągnie swój do swego a my po prostu lubimy być razem. Mamy takie same plany, marzenia – nieco inne poczucie humoru dlatego nie śmiejemy się z żartów swoich, raczej z tego że kawał był słaby dla drugiej osoby. To nie jest ważne – ważne jest to, że mój mąż ma wybór. Każdego dnia wybiera rodzinę.

No i na sam koniec!

Nie jestem wrogiem kumpli mojego męża. Nie odebrałam im kumpla – ja tylko go przewartościowałam. Sam wybrał.

 

 

Jeśli podobał Ci się wpis, zapraszam na nasz Facebook

2 komentarze

  • Julita.B 18 stycznia 2020 at 06:44

    Tekst świetny. I jak piszesz pieknie,sam wybrał Rodzinę❤

  • Beautycode 8 lutego 2020 at 16:53

    Bardzo ciekawie napisane – czekamy na odpowiedź kolegów męża!

  • Odpowiedz

    Nasz Instagram