Historię naszą już znacie – ale w wielkim skrócie ją przypomnę. Antka ze względu na guza w piersi nie karmiłam moim mlekiem, od urodzenia, już w szpitalu karmiony był mlekiem modyfikowanym. Blanka, była na piersi – głównie karmiona KPI (Karmienie Piersią Inaczej – czyli odciągałam i podawałam jej butelką) dlatego, że miałam strasznie poranione brodawki. Gdy wyleczyłam stany zapalne, doradca laktacyjny pomógł mi wrócić do karmienia prosto z piersi. Teraz jestem mamą trzeciego niemowlaka. Karmię piersią – bezpośrednio z niej od pięciu miesięcy.
Nie wiem jak długo potrwa nasza przygoda.
Będąc w ciąży zakładałam sobie rok. Tak jak w przypadku Blanki, po roku dziecko jadło już na tyle samodzielnie, że mogłam zrezygnować z piersi bez wprowadzania mleka modyfikowanego. Nie wiem sama czy chcę dłużej, myślę że po skończeniu 12 miesięcy powoli zaczniemy się odstawiać – to i tak bardzo ładny wynik. Jestem ostatnią osobą która krytykuje inną mamę za sposób karmienia dziecka w pierwszych 6 miesiącach życia. Jedyną sytuacją w której się odzywam to moment, gdy jakaś mama chce podać posiłek stały przed skończeniem 6 miesiąca życia. Nie atakuję, ale dzielnie tłumaczę dlaczego czekamy jeszcze dwa miesiące – jeśli zacznie w czwartym.
Początki macierzyństwa były trudne.
Daniel nie jest biologicznym tatą dwójki naszych starszych dzieci. Pojawił się w naszym życiu, gdy Blanka kończyła rok. Czyli w momencie gdy tak naprawdę nasza mleczna przygoda dobiegała końca. Widział że w moich piersiach jeszcze mleko jest, jednak nigdy nie widział karmienia Blanki ani nie poruszaliśmy tego tematu. Teraz, w ciąży z Maciejem dużo rozmawialiśmy o sposobach odżywiania czy podziału obowiązków. Oboje byliśmy zgodni w kwestii karmienia i tego, jak długo ma to trwać. Problem pojawił się w momencie gdy Maciej przyszedł na świat. Mój mąż miał problem z tym, że karmie nasze dziecko w miejscach publicznych czy podczas spotkań rodzinnych. Fakt, jeśli mogę to wychodzę do innego pokoju ale jeśli nie ma takiej opcji… to po prostu dyskretnie wyciągam pierś i daje dziecku to, czego potrzebuje.
Nie świece biustem, nie ściągam całej bluzki i nie macham sutkami tak, by każdy oglądał sobie moje piersi. Mnie też to krępuje, też nie czuję radości z faktu, że ktoś może oglądać mnie w takiej sytuacji. Jednak dla mnie, moje piersi = jedzenie dla dziecka. Nie pełnią aktualnie żadnej innej roli niż ta, do której zostały stworzone. Nie są obiektem seksualnym, nie dotyka ich nikt i nie będzie tak do momentu, aż nie skończymy swojej mlecznej przygody. Jeśli moje dziecko w tym momencie chce jeść, nie jestem w stanie wytłumaczyć mu że nie jest to dobry moment. Noworodek je, gdy jest głodny. W domu, w centrum handlowym, w restauracji, w parku… nigdy nie wiesz gdzie zajdzie taka potrzeba.
O co chodziło z tym problemem?
U mnie w rodzinie większego zdziwienia nie ma, gdy wyciągam pierś i karmie. Jest to uznawane za coś normalnego, zdrowego i fajnego. Jedyną osobą która niepewnie odwraca wtedy wzrok jest mój tata – co jest zupełnie zrozumiałe, przynajmniej dla mnie. Inni mężczyźni, kobiety i dzieci nie przywiązują do tego większej wagi. Po prostu rozmawiają ze mną normalnie a moje piersi traktują po prostu jak jedzenie dla dziecka. Nawet gdy wyjdę z pokoju, by nakarmić go z dala od ludzi – zawsze jakaś ciocia wpadnie za mną, by dotrzymać towarzystwa i popatrzeć. Bo dla nich to jest coś pięknego.
Natomiast u mojego męża jest troszkę inaczej. Tam bardziej dbam o to, by nie karmić przy kimś. Poza jego bratem, który wprost powiedział mi, że jestem żoną jego brata i go to peszy (oczywiście rozumiem i szanuję!), nikt nie powiedział mi, że jest coś nie tak. Jednak wzrok który na mnie pada w tym momencie jest inny. Nie umiem tego opisać, ale jest inaczej – karmienie wtedy peszy mnie bardziej i korzystam z każdej możliwości karmienia z dala od towarzystwa.
O dziwo galera handlowa to pikuś!
Tak, Maciej jadł już na kanapie w Galerii King Cross i Galerii Leszno. Byliśmy tam na eventach które organizowali, a innej opcji nie było. O ile w Lesznie udało się iść do pokoju matki i dziecka w którym jest super kanapa, przewijak i umywalka.. to w Poznaniu nam się nie udało. Nawet nie wiem czy takie coś tam jest, ale z dwójką starszych nie ogarnęłam tego i po prostu nakarmiłam na środku galerii. Nie czułam wzroku innych na sobie, nie byłam speszona – zrobiłam to tak dyskretnie jak tylko mogłam. Mojej piersi nie było widać praktycznie wcale.
Najbardziej zaskoczona byłam w szpitalu. Maciej miał niecałe 5 miesięcy a pielęgniarki były mocno zaskoczone tym, że młody jest karmiony tylko moim mlekiem i niczym więcej. Nie ma MM i marcheweczki… przychodzili do mnie trzy razy upewnić się, że dokładnie tak jest. A kolejne dni pytali czy jest siusiu i kupka… szok, że maluch może nie umrzeć z głodu i funkcjonować wtedy normalnie.
Dlaczego o tym pisze?
Bo żadna z nas nie czuje się wtedy dobrze. Karmienie w miejscach publicznych nie jest szczytem marzeń kobiety, jednak musi to zrobić dla dziecka. Nie robimy tego specjalnie. Nie wyrzucamy piersi na ulicę z napisem „Karmię piersią” czy innymi hasłami. A karmiąc zawsze wybieramy miejsca dyskretne i ciche, instynktownie też zakrywamy tyle ile się da. Nie musisz na mnie patrzeć, nie musisz tego popierać, ale nie krytykuj czegoś, co jest naturalne. Nie zabijaj tej funkcji piersi, dla której zostały stworzone. One nie są obiektem seksualnym – to my sobie taki obraz wykreowaliśmy. Piersi służą do tego, by nasze potomstwo przetrwało.
Co myślisz o karmieniu piersią w miejscach publicznych?
1 komentarz
Ja również karmiłam swoja córkę piersią i dla mnie także było naturalne, że skoro dziecko głodne to bez względu na miejsce w jakim się znajdowalysmy to to jedzenie z piersi dostawała. Ja nie miałam problemu żeby nakarmić czy to u mojej rodziny czy męża, choć starałam się wychodzić do pokoju obok ale tak jak u ciebie to zawsze ktoś przyszedł za mną mi potowarzyszyc. Ja uważam że to piękne że można karmić dziecko piersią, choć nie powiem bo miałam na początku mega problemy z laktacja ale nie poddałam się i wszystko pięknie ruszyło. Uważam że jak to komuś nie odpowiada to niech odwróci wzrok i tyle.