Przed zajściem w ciąże miałam pewne obawy, jednak teraz gdy się udało i maluch za dwa miesiące będzie z nami tych „ale” jest znacznie więcej. Dużo zawdzięczam pewnie też moim ciążowym nastrojom które ostatnio bardzo dają się we znaki. Co też jest dla mnie niespotykane bo wcześniej takich atrakcji nie miałam.
Chociażby to, że wyłam ostatnio chyba 30 minut pod szafą na ubrania bo nie chciała się otworzyć. Płakałam też gdy Daniel z dziećmi siedzieli obok w pokoju i układali lego, a ja byłam w sypialni – czułam się taka niepotrzebna. A hitem był płacz, gdy lekarz nie chciał dać mi skierowania na badanie krwi. Nad tym kompletnie nie panuje, ale wiem że to minie – chyba.
Wracając jednak do tematu, chcę opowiedzieć o wszystkich obawach jakie mam teraz. Bo doszło ich wiele – co jest normalne.
Poród.
Nie sam poród – poród. Chociaż boję się panicznie cesarskiego cięcia, wiem że dla dobra dziecka zgodzę się na wszystko, chodzi bardziej o organizację tego dnia. Blankę i Antka przenosiłam, dostałam skierowanie do szpitala na sobotę a w poniedziałek wychodziłam do domu. Wszystko udało się zaplanować – podwózkę, opiekę w przypadku porodu Blanki nad Antkiem. A teraz? Nie mam pojęcia co zrobię jak zacznie się samo. Co z dziećmi? Dani ma 5 minut autem do domu, ale jak nie odbierze telefonu za pierwszym razem?
Urodzić muszę i raczej podchodzę do tego mechanicznie. Będzie bolało – nawet bardzo, ale nie o ból chodzi. Chciałabym znać dokładny dzień, by móc zaplanować wszystko. To jest niewykonalne i męczy mnie strasznie od kilku miesięcy.
Spacery.
Pierwsze dni będzie z nami Daniel w domu. On będzie wychodził pewnie na dwór bądź znosił mi wózek. Co zrobię, gdy go zabraknie? Antka wychowałam w domu jednorodzinnym, Blankę na parterze. Teraz mieszkamy na 2/3 piętrze (zależy jak patrzeć bo sam parter jest na piętrze) i będę z tym sama. Sprzedajemy jedno auto i nie mam możliwości wrzucania stelaża do bagażnika. Nie zostawię wózka na klatce a o piwnicy nie ma mowy – jedna wielka wilgoć. Wiem że Antko ma już 8 lat za moment i niby mogę znieść stelaż i wrócić po dzieci do góry, bo ile mnie nie będzie? Minutkę? Ale jednak obarczanie dużą odpowiedzialnością dziecka to nie bardzo moje klimaty i metody wychowawcze.
A weź jeszcze uszykuj całą gromadę na spacer… Jak już zejdziemy na dół to chyba wrócimy dopiero na obiad. Bo po przebojach z wyjściem i organizacją nie będzie nam się opłacało wracać.
Że urodzi się wcześniej.
Nie miałam tego problemu w poprzednich ciążach. Wiadomo, że przy pierwszej organizm jest taki jeszcze nie zmęczony i wszystko pięknie trzyma. Mi przy porodzie Antka pękła szyjka macicy, na szczęście nie wpłynęło to na ciąże Blanki i to był wyznacznik że jest wydolna i dalej mogę rodzić dzieci. Czyli druga ciąża była też takim trochę sprawdzianem dla niej. Teraz wkopaliśmy się najpierw w ślub, co zjadło masę energii. Po ślubie chwila odpoczynku i ruszył remont. Od 20 stycznia do dziś męczymy się jeszcze by wszystko skończyć – jesteśmy na finiszu ale… moje ciało się zbuntowało. To dla niego za dużo i szyjka przestała trzymać się tak jak powinna. W sześć dni skróciła mi się o 1,3 cm – teraz ma 2,3 cm. Trochę poniżej normy jaka powinna być. Bierzemy leki i mamy odpoczywać – na szczęście pracuję z domu więc nie ucierpimy na tym dużo. Ale remont dla mnie się już skończył. Tak samo jak wielkie porządki w domu czy… zwykłe kompletowanie wyprawki w sklepach stacjonarnych. Dzięki Bogu za internet!
Jak ja go chwycę?
Wiem że zaraz zaleje mnie fala nienawiści mam idealnych. Teksty w stylu „a starsze jak chwytałaś?” jednak chyba zapomniał wół jak cielęciem był i że takie obawy są zupełnie normalne w ciąży. Nie ważne czy ciąża jest pierwsza czy ósma. Zawsze boimy się o maluszka, więc naturalne jest to, że się boje. Mamy już w domu dzieci która maja 8 i 5 lat. Więc ostatni raz pampersa w ręce miałam 3 lata temu… może się tego nie zapomina. Opiekować się nim będę musiała, jednak obawy są. Przecież będzie taki malutki i delikatny… Jak trzy torebki cukru.
Żegnajcie przespane noce.
Jestem osobą która zniesie wiele w zachowaniu dzieci. Mam jednak jeden warunek – muszę spać ciągiem osiem godzin. Gdy tego mi brakuje, chodzę nerwowa, wszystko mi przeszkadza i nie mam sił na nic. Boje się że trafi mi się takie dziecko jakim była Blanka. Najgorszym wrogom nie życzę HNB. Te dzieci są urwane z kosmosu, serio. Wykańczają fizycznie, psychicznie i jak tylko jeszcze można. Ze zmęczenia bujałam kołdrę bo myślałam że to moje dziecko, a Blanka w tym czasie była na rękach u mojego taty. Tak źle było. Antoni za to, gdy miał miesiąc spał pięknie od 23 do 6 rano. Bez ani jednej pobudki na mleko. Tak pociągnę długo, ale przy kolejnym HNB uciekam. Boje się że nie ogarnę życia gdy taki noworodek będzie w naszym domu.
Czy mój mąż nadal będzie patrzył na mnie jak wcześniej?
Większość wie, ale są też osoby które nie mają pojęcia – zawsze to odkrywam, po milionie wiadomości od Was gdy o tym mówię. Chociaż relację mają fantastyczną, kochają się bezgranicznie i życia już sobie bez siebie nie wyobrażają. Między moim mężem a dziećmi nie ma biologicznej więzi. Nie jest ich biologicznym tatą. Ta ciąża jest jego pierwszą i dopiero wszystko poznaje. Ja już wiem „co z czym się je” ale z jego strony to jedna wielka niewiadoma. Obserwuje mój brzuch, będzie przy porodzie i będzie oglądał mnie w pierwszych chwilach „po”. Nie wiem czy jest na to przygotowany, bo widoki nie będą zbyt piękne. Był z nami, gdy ciało moje było już rok po porodzie – czyli wróciło już do „normalności”. Nie było wiszącej skóry, szwów, opuchnięcia… Może przeżyć szok, bo wiem że niektórzy mężczyźni tak mają. Liczę jednak na to, że w myślach będzie widział mnie taką, jaką mnie poznał – bo przecież tak kiedyś będę wyglądała. A poród jakoś zapomni.
Boje się że nie będę umiała powiedzieć „nie”.
Gdy urodziłam Antka miałam ogromny zlot rodziny w pierwszych chwilach od razu po. Byłam tak zmęczona, a ludzie pchali się drzwiami i oknami. Z Blanka natomiast było łatwiej, mieszkałam dalej od domu rodzinnego i odwiedzili mnie tylko rodzice a chwile później chrzestny z rodziną. Było zdecydowanie lepiej. Nie zrozum mnie teraz źle, ja bardzo lubię gości i spotkania z bliskimi – jednak nie kilka dni po ogromnym wysiłku. Dopiero będziemy poznawać siebie w naszym domu, odkrywać codzienność a tu wszyscy nagle sobie o nas przypomną. Nawet takie osoby, które przez ostatnie trzy lata były u nas raz, może dwa razy – a niektóre nawet wcale. Gdy dzwoni telefon, nie umiem odmówić. Mam jeszcze chwilę by poćwiczyć umiejętność kulturalnego odmawiania. Pierwsze dni po porodzie chcę spędzić z Maćkiem, Antkiem, Blanką i mężem.
Jak ogarnę obowiązki?
Bo swoje jakieś tam mam. Odprowadzenie i odebranie dzieci ze szkoły i przedszkola, wyjścia z psem, obiad… Czy Maciek pozwoli mi pomóc Antkowi w odrabianiu zadań domowych, czy będziemy musieli czekać do 16:30 aż wróci Daniel z pracy. Co zrobię gdy noworodek będzie głodny, gdy nadejdzie pora odbioru Blanki z przedszkola? Ani jeden, ani drugi nie może wtedy poczekać. Antka nauczymy samodzielnych powrotów do domu, jako ośmiolatek już da sobie świetnie radę – ale mamy jeszcze przedszkolaka. Są sprawy które jakoś ogarnę, bo obiadu mieć nie musimy (mogę też zamówić, bądź wykupić obiady w stołówce szkolnej za grosze) albo mogę przygotować go wieczorem, dzień wcześniej gdy Daniel będzie z dziećmi. Pies od 8 rano do 16:30 tez wytrzyma bez wyjścia na dwór (teraz to sprawdzamy, bo niestety tak ciągnie na smyczy że ja nie ryzykuje i z nią nie wychodzę). Są też sytuacje których nie mam jak przeskoczyć i ich się bardzo boje.
Czy pięciolatek może być bardzo zazdrosny?
Antek już doskonale wie z czym chleb się je. Jest starszym bratem i wiele razy musiał na coś czekać. Wie że mama będzie musiała karmić, przewijać, nosić… sam mówi że będzie musiał znów kawałek mamy czasu oddać dla rodzeństwa. Blanka nie zna tematu, nie wie ile czasu zabiera noworodek. Nie umie zaakceptować słowa „za chwilę”, musi mieć tu, teraz, zaraz. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że mama będzie swój czas musiała podzielić jeszcze bardziej. Boję się zazdrości, chociaż teraz mam pomoc Daniela i wiem że gdy wróci z pracy będę mogła jakoś wynagrodzić im chwile które tracimy. Niby dzieci pięcioletnie więcej potrafią zrozumieć niż roczne czy dwuletnie. Jednak w dalszym ciągu dziecko to dziecko i będzie jej ciężko.
Praca i noworodek?
O to też temat ciekawy. Wiesz dobrze że pracuję dla siebie. Mam swoje zlecenia, zaraz będzie sklep. Jak ja mam to ogarnąć z noworodkiem? Już teraz zabezpieczam się i szukam opcji pomocy. Wiem, że mam oparcie w mężu który po powrocie zabierze dzieci na spacer bym mogła działać. Mam siostrę, która niektóre dni w tygodniu ma wolne od pracy i wstępnie zgodziła się na drobne pomoce. Niewiele, ale moja głowa już jest troszkę odciążona. Boje się, że zmęczenie wygra i coś pójdzie nie tak. Mając swoją firmę, nie można pozwolić sobie na takie miesiące przerwy. Będzie mi wtedy potrzebny ogromny kopniak motywacyjny od Ciebie!
A jakie Ty miałaś obawy?
Brak komentarzy