Aż trudno uwierzyć, że minął już rok. Dokładnie 1 kwietnia, 2019 roku poszliśmy do urzędu zarejestrować naszą działalność. Myśleliśmy o tym kroku bardzo długo, chociaż dla niektórych i tak czas rozmyślań, mógłby wydawać się krótki. Pierwsze pomysły pojawiły się 6 miesięcy przed realizacją, a dopiero w Prima Aprilis postanowiliśmy zrobić ten ważny dla nas krok. Ryzykowaliśmy trochę, jednak daliśmy sobie 12 miesięcy na to, by firma nie przynosiła strat, tylko zyski.
Nie oczekiwaliśmy wiele, postanowiliśmy działać tak jak do tej pory, z tym że teraz mogliśmy wystawiać już faktury, co w naszej branży jest dość cenioną formą rozliczenia. Dzięki czemu, przyszło sporo nowych osób, a także udało się zaczepić o pracę etatową w formie współpracy B2B. Jest fajnie.
Pierwszą opcją było podjęcie ryzyka.
Jednak nie nastawialiśmy się na wiele. Uznałam, że daję temu miejscu 12 miesięcy na to, by przestało przynosić straty a zaczęło wychodzić na zero, a w najlepszej opcji nawet na plus. To co zarobimy trzeba wydać na ZUS, urząd skarbowy, księgowego, firmę newsletterową, firmę kurierską i wiele wiele innych mniejszych czy większych spraw. Chodzi mi o to, że całkowity przychód to jedno, a dochód z tytułu naszej pracy to drugie. Chciałam, by dochód był zerowy bądź minimalnie na plus. Czy mi się to udało?
Czy żałuję tego co zrobiliśmy rok temu?
Podchodziłam do tego tak – mam zlecenia, mam doświadczenie, mam wiedzę, wiem czego chcę. Jak w 12 miesięcy nie uda mi się, to rezygnuje, zamykam działalność i idę do „normalnej” pracy na etacie w momencie gdy będzie to możliwe. Czyli… sama nie wiem kiedy, bo wiadomo jak to jest z dziećmi, brakiem miejsc w przedszkolu i brakiem perspektyw na pomoc babć – które sama nadal pracują. Byłam wiec silnie zmotywowana do tego, by plan się udał. Pracowałam przez ostatni rok jak szalona!
Koniec ciąży i niemowlak a firma?
Działalność otworzyliśmy 1 kwietnia a dokładnie 8 czerwca urodziłam Macieja. Siódmy miesiąc ciąży, zagrożenie przedwczesnego porodu, zakaz stresu, wysiłku i jakiejkolwiek aktywności a za plecami widmo upadku firmy. Kupiłam laptop i działałam z łóżka, było źle bo ciągle przysypiałam ale dałam radę. Po porodzie nie było łatwiej – baby blues, nawały pokarmu, niemowlak, dwójka starszaków… i ja sama. Mąż po 14 dniach wrócił do pracy a ja zostałam na polu bitwy. Z tym wszystkim i firmą, która potrzebowała mojej uwagi. Dałam radę.
Czy byłoby łatwiej w innym etapie życia?
Pewnie! Gdybym zaczęła za dwa lata, w momencie gdy Maciej zacznie przygodę przedszkolną miałabym 6-7-8 godzin dziennie na to, by rozwijać to miejsce czy pracować na etacie. Teraz mam okrojony czas i na etat poświęcam około 4 godzin dziennie a blog to poświęcanie wieczorów. Pisanie tekstów, odpisywanie na emaile, tworzenie kampanii i strategii. Jestem taka, że najczęściej tworzę prezentacje dla potencjalnych klientów co zajmuje mi sporo czasu – a oni nie zawsze wracają z ofertą. Jestem perfekcjonistką i niestety łapię się na tym, że w ten sposób wiele czasu poświęcam na z pozory błahe rzeczy. Jednak dla mnie są istotne i wiem, że kiedyś zostanie to docenione.
Co się zmieniło?
Od początku, przede wszystkim to, że pojęłam współpracę etatową – dzięki temu firma ma stałe źródło dochodu. Teraz, nawet gdy mamy ciężki okres jakim jest pandemia, ja mam stały przychód i mam z czego opłacić podstawowe rachunki. Współprac blogowych odpadło nam około 8. W jednym miesiącu 8 projektów to bardzo dużo! Wiadomo, że one są „zawieszone” i zostaną odblokowane gdy rynek się odmrozi jednak na tą chwilę ja nie mam z tytułu bloga absolutnie żadnych korzyści finansowych. Ba! Nawet sprzedaż sklepowa stanęła, zdarzają się pojedyncze zamówienia memory czy e-booków, jednak nie jest to na taką skalę, jaka była przedtem.
Czy zamykamy firmę?
Nie. Absolutnie wykonałam swoje zadanie w ciągu tych 12 miesięcy. Wiem, ile pracy kosztowało mnie by znaleźć się w tym miejscu, w którym jesteśmy teraz. Pomimo kryzysu, nasza firma działa, dla mnie to znak że odwalamy dobrą robotę. Gdybym jednak miała całkowity przestój i zerowe wpływy, nasza działalność mogłaby pozwolić sobie na 7-8 miesięcy działalności bez decyzji o likwidacji. W rok osiągnęłam troszkę więcej niż zakładałam, bo poza wyjściem na zero udało nam się wyjść na plus. Wiele biznesów nie może pochwalić się takim wynikiem – my możemy! 🙂
Stworzenie tego miejsca było jedną z lepszych decyzji w naszym życiu.
Mam pracę którą uwielbiam.
Dzieci mają mamę w domu.
Ja mam dom (w miarę) pod kontrolą.
Jestem wdzięczna. Po prostu 🙂
Dziękuję że jesteście!
1 komentarz
Gratulacje