Musiałam stworzyć ten tekst po tym, jak ostatnio zaczęłam dostrzegać coś pięknego. Bardzo dużo czasu ostatnio spędzam w social mediach. Jest to po pierwsze moja praca, a po drugie – pasja. Lubię obserwować rozwój tych miejsc, ale nie o tym teraz chciałam pisać. Jestem obserwatorką sporej ilości osób i firm. Bardzo dużo czytam, obserwuje i wyciągam wnioski. Praktycznie 3/4 dnia jestem zalogowana w SM i po prostu patrzę.
Patrze, patrzę i jestem dumna!
Jestem szczęśliwa, że coraz częściej obserwuje zjawisko usamodzielniania się kobiet. Zaczynają one wychodzić przed szereg i po prostu biorą swój los w swoje ręce. Oczywiście wiele z nich ma kochających partnerów, dzieci i rodzinę. Jednak coś je pchnęło do tego, by jednak zacząć dbać o swój interes. Nie patrzą na swoich mężów, rodziców… a dzieci już nagle przestają być jakimkolwiek ograniczeniem.
Podoba mi się to, bo sama doskonale wiem że dzieci nie są absolutnie żadnym problemem w samorealizacji. Mam w domu trójkę – szaloną, kochaną i absorbującą trójkę. Ani przez chwilę nie pomyślałam, że nie dam rady. Pchnęłam się w świat działalności gospodarczej nie wiedząc tak naprawdę jakim niemowlakiem będzie najmłodszy – zaryzykowałam. Czy jest lekko? Nie. Czy jestem zmęczona? Bardzo. Czy zrobiłabym to znów? Oczywiście!
Kobieta powinna patrzeć na czubek własnego nosa!
Nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, w której jestem kompletnie i w 100% uzależniona od mojego męża. On miałby zarabiać, a ja się bierne temu przyglądać? A co jak zostanę sama? Bez kasy, bez wizji, bez pracy… Oczywiście nie zakładam że tak się stanie, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Wyobrażasz sobie wtedy siebie? Masz jakiekolwiek możliwości, czy zostajesz z niczym i liczysz na to, że alimenty pokryją część wydatków? Gorzej jeśli tych dzieci nie ma, wtedy zostaniesz zupełnie z niczym.
Warto zadbać o swój komfort psychiczny.
Nie znam ani jeden osoby, która byłaby zadowolona z tego że siedzi w domu i nic nie robi. Jeśli dzieci są małe – jest to ok, powiedzmy do chwili gdy nie zacznie się przedszkole. Później same czujemy pociąg do pracy, do aktywności, do ludzi… Serio nie znam nikogo, kto chciałby dalej bezczynnie siedzieć. Chodzi o nasz samorozwój, o tą radość z podnoszenia swoich kwalifikacji. Tą satysfakcję z zarobionych pieniędzy!
Widzę coraz częściej, że mamy kombinują już wcześniej. Nie czekają do magicznych 3 lat by wrócić do pracy. Decydują się otworzyć firmę, podejmują się mini zleceń a nawet chwytają się pracy chałupniczej. Tylko po to, by poczuć tą radość o której przed chwilą mówiłam. Cudze sukcesy mogą cieszyć, wsparcie swojego męża w jego karierze także może sprawiać radość. Jednak nic nie jest w stanie zastąpić uczucia tej samorealizacji – tego osiągania przez Ciebie kolejnych kroków!
Uwielbiam kobiety z pazurem!
Takie, które pchają się na głęboką wodę. takie, które mają jaja by zacząć działać pomimo przeciwności. Na język ciśnie mi się kilkanaście nazwisk w tym momencie, ale nie będę ich wymieniała. Te kobiety ta maleńki ułamek, jest nas więcej. Coraz większa część kobiet nie chce być tylko „żoną swojego męża”. Kobiety chcą być samodzielne, chcą by ktoś patrzył na nie przez pryzmat ich osiągnięć – a nie osiągnięć jej partnera czy kogoś z rodziny.
Podobają mi się czasy w których żyję. Podoba mi się kraj w którym żyję – co prawda nadal jest kilka niejasności chociażby w płacy za pracę wykonywaną przez mężczyznę i kobietę ale wszystko zaczyna zmierzać w fajnym kierunku. Kobiety mają głos. Kobiety mogą wszystko, jeśli tylko zapragną.
Zaczynamy pokazywać że kobieta jest niesamowita!
Brak komentarzy