Znasz te momenty w których najchętniej nie wychodziłabyś z łóżka? Jesień sprzyja takim zachowaniom, a Ty się im poddajesz. Bo tak łatwiej, prościej, bez wysiłku i starań. Cały dzień w czterech ścianach, robisz to co musisz, nie wychodzisz poza schematy. Dla bliskich jesteś okropną zołzą, zwalasz wszystko na jesień, hormony, depresje.
Każdy chociaż raz w życiu przeszedł coś takiego. Jesteśmy tylko ludźmi, możemy popełniać błędy czy mieć gorsze dni. Mamy takie prawo, możemy sobie na to pozwolić chociaż nie kosztem innych. Gdy ten stan trwa już dłużej a cierpi na tym Twoja rodzina to już nie jest dobrze. Szukamy winnych, zwalamy swoje problemy na inne osoby. Wieczorem zamykamy się w pokoju i płaczemy z powodu braku jakichkolwiek powodzeń w życiu. Nie szukamy rozwiązań, pogrążamy się w tym stanie jeszcze bardziej. Oczekujemy akceptacji ze stron innych, chociaż nie powinniśmy liczyć na jakiekolwiek zrozumienie bo sytuacja w której się znaleźliśmy jest tylko i wyłącznie naszą winą. Zamiast walczyć, spełniać marzenia siedzimy jak takie kury domowe w tych czterech kątach i marudzimy.
Dlaczego o tym pisze?
Bo w ostatnim tygodniu właśnie u mnie trwało coś takiego. Okropny tydzień, najchętniej wymazałabym go z pamięci. Czułam że nie mam sił na nic, pogoda nie pozwalająca wyjść na dwór nie pomagała. Jelitówka tylko dobijała, a ciągłe problemy z autem były wisienką na torcie. Myślałam że już jest dobrze, wtedy przyjechały meble do naszej sypialni i okazało się że część szafy ma źle wywiercone miejsca na śruby a firma daje dobie 14 dni rozpatrzenie reklamacji (chociaż szafa do pół złożona mogłaby w każdej chwili się rozpaść). NIC nie było tak jak bym chciała. Wszystko czego się chwytałam dosłownie się waliło, nic i nikt ze mną nie współpracował.
Do wczoraj.
Jeden dzień zmienił wszystko. Wyszłam SAMA z domu.
Zwykłe wyjście do dermatologa. Jednak nie myślałam wtedy o dzieciach, rozwalonym aucie, tym bałaganie w sypialni z powodu szafy. Byłam 2 godziny sama, oglądałam katalog kosmetyków, rozmawiałam z panią w poczekalni i wycierpiałam swoje w gabinecie lekarza. I te 3 minuty bólu uświadomiły mi że przesadzam.
Przesadzam, bo moje problemy to nie problemy.
Mam dzieci zdrowe, mam wspaniałego faceta który widząc mnie płaczącą w pokoju proponował kąpiel z chirurgami i kubkiem gorącej herbaty z cytryną. Mam gdzie mieszkać, mam co jeść. Mam wiele, a nie doceniałam.
To szczęście przez tydzień przesłoniły mi błahostki. Auto którego niektórzy nie mają wcale, mnie dobiła jego naprawa. Zwykła naprawa auta. Jelitówka – straszne. Zarwane dwie noce, jedna na mnie a druga na Blankę – nie! To nie problem, problem mają rodzice którzy co noc muszą czuwać nad łóżkiem swojego dziecka i monitorować jego saturację. Zapomniałam sama jak byłam z dzieckiem w szpitalu. Jelitówka to nie problem. Meble – fakt nie z mojej winy, ale zapomniałam że w takiej fabryce też pracują ludzie. Mają prawo do pomyłki, mają prawo do złego dnia.. ja na tym cierpię ale ktoś ma większe problemy niż nie pasujący element szafy.
Zanim zaczniemy popadać w zły nastrój, warto spojrzeć na wszystko szerzej. Nie psuć sobie dnia z powodu lekkich niepowodzeń. Na wszystko jest jakiś sposób, wszystko ma jakieś rozwiązanie. Czasem trzeba poświęcić na to więcej czasu i energii ale zawsze jest wyjście z sytuacji. Warto starać się bardziej, dla siebie i dla swojej rodziny. Bo to oni bardziej odczuli mój nastrój niż ktokolwiek inny. Wiem że mieli mnie dość, sama siebie bym miała po dziurki w nosie..
Nie poddawaj się nigdy!
Zycie nie zawsze jest kolorowe, a tylko od Ciebie zależy ile tych kolorowych chwil będzie.
2 komentarze
Hmmm, interesujace: „proponował kąpiel z chirurgami…”
To rozumiem!
Tzn. kompletnie nie rozumiem, bo jak mozna sie wykapac dobrze z innymi facetami w wannie?
Może i błahostki, ale potrafią uprzykrzyć życie, zwłaszcza jak się ich sporo nazbiera 🙁