Doskonale wiesz, że w miejscu siedzieć nie umiem. Lubię jak coś się dzieje. W zeszłym roku coś mi „odbiło” i zupełnie sama zorganizowałam spotkanie dla dużej ilości blogerów z kategorii rodzina/dzieci.. tzw parenting. Jak wyszło? Nie było perfekcyjnie, do ideału brakowało temu wydarzeniu wiele, ale jestem z niego dumna. Tylko ja i Daniel wiemy ile pracy mnie ono kosztowało. Całymi dniami siedziałam przed komputerem, wisiałam na telefonie.. A gdy już było po wszystkim, usiadłam w salonie i brakowało mi czegoś. Było za spokojnie, za cicho i czułam że nie robię nic pożytecznego.
Podjęłam decyzję o tym, że zapiszę się na jakieś studia. Chciałam znów nauczyć się czegoś nowego, wyjść do ludzi a nie skupiać się tylko na domu i rodzinie. Decyzja o studiach została podjęta, jeszcze tylko kierunek.. pamiętam jak kilka lat temu zaczynając studia składałam swoje dokumenty na różne uczelnie i był jeden który bardzo, bardzo chciałam podjąć. Niestety nie udało się i poszłam na coś zupełnie innego. Mogłam poczekać, poszukać w innym miejscu.. ale chciałam tego roku je zacząć i wybrałam coś co nie do końca pasowało do mnie.
Teraz jestem tu gdzie chciałam być. Jestem na kierunku który kiedyś był moim marzeniem, a teraz staje się czymś z czego jestem bardzo dumna. Dlaczego dumna?
Bo mam na swojej głowie dom, a którego nikt inny poza mną, Danielem i dziećmi nie zadba – nie mieszkam z rodzicami, teściami czy innymi członkami rodziny. Bo mam rodzinę o której wspomniałam, dwójkę małych dzieci które potrzebują mojej uwagi i narzeczonego który wieczorem wolałby bym usiadła z nim na kanapie z kubkiem kakao a nie siedziała w książkach do tego jest jeszcze pies który potrzebuje więcej uwagi niż niejeden czworonóg. Mam też na głowie organizację ślubu i wesela dla blisko 100 osób – dużo czy mało, nie mnie oceniać ale przy ograniczonych środkach finansowych (po drodze kilka nieprzewidzianych wydatków wyskoczyło) musimy wiele rzeczy zrobić sami, które wcześniej chcieliśmy zlecić komuś innemu – np zaproszenia, dekoracja sali czy kościoła.
Przy tym wszystkim co wymieniłam muszę odszukać trochę czasu w ciągu dnia by się poczuć, coś przeczytać, coś napisać. Odezwać się do znajomych, pojechać do szkoły.. a nie ukrywam tej nauki trochę jest. W porównaniu do poprzednich studiów, na te poświęcam znacznie więcej czasu i energii. Wiadomo że nie ma co porównywać dwóch zupełnie różnych kierunków, ale wielkie BOOM i zaskoczenie było już po pierwszym zjeździe w październiku.
Jak jest?
Przedmiotów nie ma dużo. Np teraz w drugim semestrze mam 3 egzaminy i dwa zaliczenia. Zaliczenie mam technologii informacyjnych i angielskiego na ocenę a egzaminy z historii prawa, doktryn polityczno-prawnych i socjologii. Wiele czy niewiele, poziom jednak jest i trzeba go utrzymać. Podobno pierwszy rok jest najgorszy jednak na to pytanie odpowiem dopiero gdy uda mi się skończyć całość – bo teraz nie mam porównania.
W pierwszym semestrze miałam 4 egzaminy. Prawo rzymskie, prawoznawstwo, logika i ekonomia. Pozostałe to zaliczenia. Jestem tu gdzie jestem więc pewnie domyśliłaś się że wszystko mam pozytywnie zaliczone. Ale niekiedy egzamin sprawiał mi dość duże problemy. Weźmy na przykład logikę. Słyszałam że nie tylko na naszej, ale też na innych uczelniach z tą logiką masa studentów ma ogromne problemy. Ja chodziłam na zajęcia i czułam się jak ostatnia kretynka. Słuchałam ale nic, kompletnie NIC nie rozumiałam. Czasem się odezwałam, ale tylko dlatego że pewnie uczeń gimnazjum dałby sobie radę z postawieniem znaku równości czy nierówności przy tych zadaniach. Byłam na każdych zajęciach, nie olewałam tego przedmiotu – chociaż po co to robiłam, jak nic nie wiedziałam? Nadszedł weekend w którym miał odbyć się egzamin. Jeden wieczór wcześniej Daniel zaprosił do siebie braci, by napić się i pograć w PS4. Ja siedziałam w pokoju dwie godziny i sama próbowałam rozwiązać zadania. Gdy już coś mi wyszło, kolejne zadanie pokazało że jednak nic nie wiem. Byłam załamana, to była matematyka a z nią nigdy nie miałam większych problemów – dlaczego tu mi nie wychodzi?
Wiedziałam że muszę znaleźć sposób by to zrozumieć. Rozwiązywałam nadal zadania i w końcu coś chwyciło. Przed salą egzaminacyjną ludzie mówili o takich rzeczach o których nic nie wiedziałam ale dzielnie trwałam do egzaminu. Gdy otrzymaliśmy arkusze rozwiązałam i oddałam – ale nie wierzyłam w siebie. Gdy przyszły wyniki, przy moim nazwisku była ocena 5! Stwierdziłam, że jak już to przetrwałam, to dam radę zdać wszystko – tak też było. Uwierzyłam w siebie i teraz jest mi łatwiej.
Strasznie dużo trzeba przeczytać i szukać informacji. Podręczniki też nie należą do najtańszych – przykładowo na pedagogice najdroższa książka kosztowała ok 30 zł. Tutaj ten przedział jest nieco inny.. ostatnio musiałam kupić jedną za 65 zł.. na szczęście masa skryptów, podręczników jest w internecie. Można też na allegro czy olx odszukać takie używane, jednak one mimo wszystko też potrafią trzymać cenę i nie tracić na wartości. Ja mam zamiar na koniec roku sprzedać wszystkie moje podręczniki i notatki – może część się zwróci, a komuś sprawi to wiele radości.
Wiesz co jeszcze jest ważne?
Współpraca, pomoc, wzajemne uzupełnianie wiadomości między sobą. Warto założyć jakiegoś e-maile, grupę na facebooku czy coś podobnego by móc się wszystkim wymieniać. Oszczędność czasu i nerwów. Jest masa nauki, a każde zrobienie notatki ten czas Ci skraca. My się dzieliśmy wszystkim co mamy. Każdy zrobi coś, co później podaje innym. A to, jak kto zda później zależy już tylko od danej osoby i nie ukrywajmy od wykładowcy. Są takie pupilki które napiszą to samo co Ty a oceny są różne. Niestety, na to już nic nie poradzisz.
Raz miałam z koleżanką taka sytuację – miałyśmy takie same notatki a wykładowca stwierdził że od siebie ściągałyśmy. Tłumaczenia że nie, że te same notatki miałyśmy nic nie dał. Musiałyśmy raz jeszcze podejść do egzaminu i wtedy już mu wszystko pasowało.
Czy drugi raz zrobiłabym to samo?
Pewnie że tak. Jestem pewna że jestem w dobrym miejscu. Czuję że robię to, co zawsze chciałam robić. Nauka tego wszystkiego nie jest karą, sprawia mi naprawdę wiele radości i szczerze mnie interesuje. Na wykłady chodzę nie z przymusu, zawsze jestem tam z czystej ciekawości. Wiadomo że nie zawsze, jednak jak mnie nie ma muszę mieć bardzo dobry powód. Są przedmioty miej ciekawe i te bardziej ale wszystko zależy od wykładowcy – bo to on może w nas obudzić taką ciekawość i chęć poznania większej ilości szczegółów. Nie są to łatwe studia, zdecydowanie nie. Jednak jestem typem człowieka który lubi wyzwania, a za tym wyzwaniem kryje się piękna przyszłość.. taka o jakiej marzę.
1 komentarz
Jeśli to czytasz – jestem bardzo ciekawa co dzisiaj sądzisz o studiach!