W połowie maja opowiedziałam na naszym instastory o tym, że Antoni ma bliznę. Powstała ona w wyniku dość dziwnego wypadku gdy był jeszcze malutki. Po prostu schylając się po łyżeczkę, uderzył się głową w kostkę chodnikową która była ułożona jedna na drugiej. Tego dnia akurat była wymieniana przed domem naszej cioci. Nieszczęśliwie rozciął sobie głowę i skończyło się na trzech szwach. Przypominała trochę bliznę harrego pottera – więc była trochę wyjątkowa. Mimo to, nie bardzo lubiana przez dziecko.
Obiecałam opowiedzieć później o tym, co z tego wyszło. A myślę że efekt jaki uzyskaliśmy jest fajny, więc postanowiłam się pochwalić tym co udało nam się osiągnąć.
Nie mieliśmy do czynienia z wytykaniem, wyśmiewaniem czy jakąś inna formą przemocy.
Blizna nie szpeciła, nie powodowała problemów dnia codziennego. Zwykła, jedna, mała kreseczka na czole. Nasz syn po prostu jej nie lubił, dlatego od jakiegoś czasu rozmawiał z nami o tym, czy jest jakaś szansa na to by jej się pozbyć. Przeszukałam pół internetu w poszukiwaniu sensownych informacji o tym, jak można poradzić sobie z naszym problemem.
Są mocno inwazyjne metody jak laser, jakieś ostrzykiwania czy inne cuda medycyny i techniki. Uznałam jednak że blizna nie jest na daną chwilę warta takich zabiegów i postaramy się działać delikatniej ale jednak skutecznie. Nie chciałam by dziecko zniechęciło się już na starcie przez widok igły, czy ból jaki towarzyszy zabiegom laserem. Jedyną sensowną opcją wydawały mi się maści i plastry dostępne w aptekach.
Wybór takich specyfików jest ogromny.
Wpisując hasło w przeglądarce otrzymujemy pokaźna listę produktów. Obiecałam jednak podzielić się z Tobą moimi, a raczej naszymi doświadczeniami. Nie znam innych metod, nie poznałam innych kremów czy plastrów więc na ich temat się nie wypowiem – być może są równie skuteczne, jednak kompletnie się pod nimi nie podpisuje. U nas dobrą robotę zrobił produkt który teraz Ci opiszę, tak jak obiecałam.
Postawiliśmy na Blizcare.
Bardziej z przypadku, bo wcześniej kompletnie o niej nie słyszałam. Ale prawda jest taka, że tematem się wcale nie interesowałam. W naszym domu mamy teraz plastry i żel. Dla mnie ogromnym plusem jest fakt, że żel jest hipoalergiczny co w przypadku mojego syna jest ważne. Plastry natomiast były w różnych wielkościach – nam wystarczyły najmniejsze. W zestawie jest 5 sztuk, które wystarcza na 25-35 dni. Jeden plaster przyklejamy na 5-7 dni. Nasz syn kocha przy nim majstrować dlatego ledwo dociąga do tych 5 dni, nie wspominając o siedmiu. Jednak wiem, że możliwe jest siedem – bo po cichutku swoją ranę na kolanie próbuję usunąć (a ma już 20 lat!) – nic nie tracę, a może zyskam?
Są to silikonowe plastry które mają za zadanie uelastycznić bliznę, zniwelować uczucie napięcia i świądu oraz sprawić że blizna będzie mniej widoczna. Dodatkowo przez to, że zakrywają bliznę tworząc na jej powierzchni warstwę ochronną – zabezpieczają to miejsce przed kontaktem z otoczeniem. Bałam się tego, że syn nie będzie chciał ich nosić z obawy przed wyśmiewaniem. Fakt jest taki, że plaster widać dopiero z bliska – fajnie dostosowuje się do kolorytu naszej skóry. Jest prawie niewidoczny!
Jeśli jednak jest jakieś dziecko, bądź dorosły który wstydzi się iść z takim plastrem wśród ludzi – tylko wakacje, bądź dłuższa przerwa od szkoły czy pracy wchodzi w grę. Kuracja trochę trwa.
Ważne jest prawidłowe stosowanie tych plastrów i żelu!
Należy przeczytać ulotkę, zapoznać się ze wszystkimi wytycznymi. Są też przeciwwskazania do ich stosowania – takie jak niezagojone do końca miejsce z blizną. Nie chcemy sobie przecież bardziej zaszkodzić, tylko pomóc. Nam to bardzo pomogło, jednak nasza blizna nie jest czymś świeżym. Według instrukcji na opakowaniu producenta– najfajniejsze efekty osiągniemy stosując preparaty do dwóch lat od momentu powstania niechcianej pamiątki przeszłości. U nas efekt widoczny jest na zdjęciu przed i po – ocenić można to samodzielnie.
Jednak nie skończyłam testu tylko na tym.
Blizna mojego syna jest stara. Chciałam jednak sprawdzić ich działanie na takiej bliźnie, która według producenta jest „odpowiednia”. Daleko nie musiałam szukać kogoś, kto ma coś takiego na swoim cele. Pamiętasz jak opowiadałam Ci, że moją córeczkę ugryzł pies sąsiadki? Niby nic wielkiego a jednak do dziś ma na ręce malutką bliznę. (Madzia, wiem że to czytasz – nie stresuj się, absolutnie nie mam żadnych pretensji 😉 ) . Postanowiłam przykleić jej w to miejsce plaster żelowy i działać maścią. Tak jak u Antka efekty są gorsze, co było do przewidzenia. U Blaneczki efekt jest zaskakująco dobry! Po bliźnie nie ma praktycznie śladu. Jednak fakt, że jest to coś świeżego a nie stara rana – ma ogromne znaczenie!
Koszt plastrów jest niewielki.
W porównaniu do zabiegów którym można się poddać, to co używaliśmy my – jest praktycznie „za darmo”.
Czy mam zamiar korzystać z nich podczas kolejnych wypadków?
Jak najbardziej tak.
Czy polecam Ci zakup?
Jak najbardziej tak.
Czy działa?
U nas efekt masz na zdjęciach. Jednak nie wiem jak zareaguje Twoja skóra.
A teraz mam coś dla Ciebie!
Wśród moich cudownych obserwujących jest jedna szczęśliwa osoba która stanie się posiadaczem takiego zestawu!
Co robimy?
-
Wchodzimy na FB i piszemy w komentarzu – jakiej blizny chciałabyś/chciałbyś się pozbyć.
-
Rozdanie trwa od dziś (05.06.2019) do niedzieli (09.06.2019) do godziny 23:59
-
Za udostępnienie – gratisowe punkty, ale nie jest to warunek konieczny.
Kto się bawi z nami?
KONKURS WYGRYWA:
„Ewelina Witt Chciałabym sie pozbyc blizny u corki, ktora miala dwa razy szyte czoło(raz siostra ja zrzuciła z tapczanu i uderzyla o kant stolu – 3 szwy ,a drugim razem updala na schody rozwalajac glowe na 5 szwów ) za kazdym razem w tym samym miejscu, jesli plastry mialyby choc w malym stopniu zmniejszyć jej widoczność bylabym przeszczesliwa ☺️”
Napisz proszę do mnie email z adresem do wysyłki i numerem telefonu >3
Brak komentarzy