Tyle się u nas dzieje ostatnio że nam samym ciężko za tym wszystkim nadążyć. Rok 2018 był dla nas wyjątkowo łaskawym rokiem. Masa rewolucji, wielkich zmian i postanowień. Zawsze tak mam, że z końcem każdego roku kalendarzowego podsumowuję go. Tworząc tego samego dnia plan na nowy, nadchodzący rok. Uwielbiam planować, zapisywać i później działać. Nie lubię monotonii, stania w miejscu i narzekania jak bardzo jest mi źle.. biorąc sprawy w swoje ręce mam pewność, że spełniam marzenia. Nie zazdroszczę innym, nie wzdycham do czegoś nieosiągalnego – po prostu działam.
Taki był ten rok.
By nie przekląć powiem to bardzo delikatnie – był bardzo dla nas trudny. Wyczerpujący, nerwowy momentami ale suma summarum bardzo korzystny. W 2017 roku, zaplanowałam sobie kilka spraw które chciałabym osiągnąć. Przeczytałam je (jeszcze wtedy) narzeczonemu a on zaakceptował wszystkie – chciał dokładnie tego samego co ja. Gramy od dawna w jednej drużynie. Nie powiem by było łatwo. Byliśmy wykończeni, czasem źli i brakowało nam doby. Przez 2 miesiące nie spaliśmy prawie wcale bojąc się co przyniesie nam kolejny dzień.
Dlaczego to piszę?
Ten wstęp dałam specjalnie taki trochę przygnębiający, by nie usłyszeć za chwilę słów – łatwo Wam to przyszło, u nas nie jest tak kolorowo nie mamy takiej pomocy i innych tekstów w tym stylu. Tak, po części się tłumaczę, jednak wolę to zrobić teraz by nie musieć się denerwować później. Nie było nam łatwo. Byłam sama z dziećmi w domu cały dzień, do tego pracowałam, ogarniałam dom, szkołę i nasze „wydarzenie roku”. Padaliśmy oboje na twarze razem z dziećmi, ale było warto – bo takich rewolucji jakie przyniósł nam rok 2018 się nie spodziewaliśmy. Ciężko będzie go przebić.
To co wymieniamy?
Pierwszy i najważniejszy element dobrze znasz. Brałaś udział w tym wydarzeniu razem z nami. Wiedziałaś na jakim etapie aktualnie jesteśmy. Mówiłam o wszystkim. Nasz ślub był najpiękniejszym dniem tego roku. Chociaż minął już ponad miesiąc – nadal nie możemy uwierzyć w to że jesteśmy mężem i żoną. Prawnie jesteśmy rodziną i tego już nam nikt nie zabierze. Dodam jeszcze, że była to najlepsza nasza decyzja w życiu. Oboje zgodnie twierdzimy że po ślubie chociaż niby „nic się nie zmienia” u nas się zmieniło dużo. Nasz związek dorósł – nie umiem tego inaczej opisać, jednak trwa teraz taki błogi spokój. Bez spiny, krzyków, niedomówień. Dużo rozmawiamy, dużo czasu spędzamy razem. Okazujemy sobie taką ilość czułości i miłości jak nigdy wcześniej. Wiemy że decyzja o małżeństwie była dla nas najlepsza. Nerwy ślubne już nam się nie udzielają, wiemy na czym oboje stoimy i jesteśmy pewni ze grunt jest twardy.
Co jeszcze?
Działka budowlana to było nasze kolejne must have. Bardzo, bardzo oboje chcieliśmy kawałek ziemi. Żaden z nas nie wyobraża sobie naszej rodziny w bloku. Chociaż jesteśmy bardzo wdzięczni za to że mamy dach nad głową, serce ciągnie nas do domu z ogrodem. To marzenie musi się spełnić, nie ma opcji by było to jeszcze w 2019 roku, jednak moje marzenia pozwalają zacząć temat już w 2020. Daniel jest nieco bardziej stonowany w planach i nie spina się o wszystko. Jednak ja wiem, że chociaż będzie ciężko jesteśmy w stanie zacząć biegać z dokumentami własnie za 1,5 roku. Wiadomo, że budowa nie potrwa 3 miesiące. Tym bardziej, że mamy gdzie mieszkać i nie chcemy się z niczym śpieszyć – by później nie płakać gdy ściany zaczną pękać 🙂 działka to kolejne spełnione marzenie – na wiosnę zaczniemy działać z zielenią! 🙂
Z tych „większych” to chyba tyle, ale…
Nie zapominajmy o tych zadaniach z listy, które udało nam się zrealizować, jednak nie są tak spektakularnie i nie mówiło się o nich tak głośno. Planowałam rozwinąć blog, na tyle by móc uznać go za jedyne źródło dochodu. Przed ślubem szło mi naprawdę świetnie, było idealnie i jestem pewna że tak będzie. Po prostu mój organizm ostatnio odmówił posłuszeństwa – wracam, bo jest lepiej i już widzę pierwsze efekty. Podjęliśmy z mężem decyzję o założeniu firmy. W styczniu 2019, dzięki moim działaniom właśnie teraz w bieżącym roku spełni się kolejny mały plan. Będę mogła pracować w domu, być z dziećmi, dbać o mieszkanie i rodzinę a przy okazji realizować się w różnych dziedzinach. Bo nie ukrywajmy, by blogować trzeba być wielozadaniowym.
Małe marzenia to drobne kroki do rzeczy wielkich.
Przed ślubem nie miałam czasu na te drobne kroki do większych rzeczy, wiadomo harmonogram wymagał skupienia się na sprawach wtedy bardziej istotnych. Po ślubie i doprowadzeniu się do stanu użyteczności zaczęłam działać z projektem który po części jest połączony z blogiem. Zmotywowały mnie do tego kursy Jasona Hunta (Tomka Tomczyka jakby jakimś cudem ktoś jeszcze go nie znał – bo na 100% nie ma blogera w Polsce nie posiadającego chociaż niewielkiego info o nim). Mam już wszystkie potrzebne projekty (nie uwierzysz, ale specjalnie dlatego zainstalowałam na moim laptopie program graficzny i od zera zrobiłam to sama), mam kontakty, mam wizję. Ruszamy w styczniu, razem z firmą – małe kroki wszystkie zrealizowane. Teraz czas na wielkie rzeczy. To wszystko jest owiane lekką tajemnicą, jednak nie chcę zdradzać nic więcej.
3 komentarze
Bardzo się cieszę, że wreszcie jesteś szczesliwa i dużo tego szczęścia życie na kolejnu rok i kolejny… Niech się Wam wiedzie!
pewnie jesteś w ciąży ? życzę wam szczęsliwego zycia w tak pięknej rodzinie
super, cieszę się 🙂