Aktualnie blog jest moją pracą. Może zmieni się to od września, ale na chwilę obecną każdą dodatkową złotówkę mam właśnie z tego miejsca. Bardzo to lubię, a wiadomo że gdy coś sprawia przyjemność i masz jeszcze możliwość przekształcenia tego w pracę – jesteś w bajce. Bo kto by nie chciał zarabiać pieniędzy na czymś, co jest jego pasją? Największą porażką jest praca z przymusu. Gdy chodzisz tam, zarabiasz, ale nienawidzisz tego. Wiesz o czym mówię prawda?
Praca blogera, to praca w domu. Nie potrzebujesz swojego własnego biura, jedyne narzędzia to komputer z dostępem do Internetu, aparat i Twoja głowa. Nie marnujesz czasu na dojazdy do pracy. Nie martwisz się tym, co zrobić z dziećmi gdy znikasz na 8/10/12 godzin. W przypadku choroby wiesz że szef Cię nie zwolni, bo sama sobie jesteś szefem i pracujesz wtedy kiedy masz czas, chęci, wenę czy możliwości. Nikogo nie interesuje to, czy piszesz post o 1. Widzą same pozytywne aspekty tej pracy.
Moje dzieci były ze mną
Prawie cały czas. Mam niektóre weekendy wolne, ale do ubiegłego roku tak naprawdę wolne nie były ponieważ studiowałam zaocznie. A teraz od października to znów się zmieni. Mam wolny teraz tydzień, ale co z tego? Gdy tyle spraw jest do załatwienia że naprawdę nie wyrabiam się z niczym co zaplanowałam jeszcze przed ich wyjazdem. Młodzi nie chodzili do przedszkola. Antko zaczął w kwietniu i chodził teraz do czerwca, pięć godzin dziennie. Blanka była ze mną w domu. Cały dzień byłam z nimi sama, musiałam zrobić to co Ty robisz. Ogarnąć rano dzieci, zrobić śniadanie, wyjść na spacer, zrobić obiad, pouczyć się z nimi, plac zabaw, zakupy, sprzątanie, pranie.. to tylko przykładowe rzeczy które robisz Ty – i robię ja. Codziennie. Ja dodatkowo muszę odszukać w ciągu dnia 3 bądź 4 godziny by napisać post, zrobić zdjęcia, obrobić je.. napisać na FB, odpisać na komentarze.. i te emaile. Jest ich dużo.
Brak pomocy
Daniel zmienił prace, wcześniej nie było go dużo w domu. Teraz go nie ma jeszcze więcej.. wyjeżdża z domu o 6 rano, wraca o 18:30.. zanim coś zje, wykąpie się, usiądzie.. jest 19:30 i co? Cały dzień jestem z nimi sama i musze to ogarnąć. Może nie musze, bo prowadzenie tej strony to nie jest warunek życia i śmierci – ale to lubię. Lubię codziennie się z Wami spotykać na tej stronce i poplotkować trochę. Mam chwile zwątpienia, zmęczenia i poczucia że to nie ma sensu. Ale dostanę jedną wiadomość – „super Basia, mega lubię Cię czytać” i wiara wraca. Odzyskuję siły i piszę.
Kiedy mam na to czas?
Piszę głównie gdy dzieci idą spać. Po 22:00 przygotowuję post na następny dzień. Zdarza się, że mam czas w ciągu dnia – co jest naprawdę wyzwaniem. Nie raz już ściany spokoju ucierpiały od ich artystycznych dusz. Daniel jest świadkiem tego, że nad postem siedziałam nie raz do 1 bądź 2 w nocy. Nie narzekałam, bo czułam taki obowiązek by to napisać. I od razu piszę, wcale nie był to wpis sponsorowany – zwykły, taki jak ten. Od września, prawdopodobnie zacznę przygodę z pracą. Na pół etatu – co drugi dzień na 8 godzin. Przeraża mnie to, ale czuję że będzie to dobry krok. Dzieci idą do przedszkola, jestem pewna że doba skróci mi się o połowę – ale nie przestanę pisać. To miejsce ma urosnąć tak bardzo jak się da, bo na to zasługuje. Tyle serca nie włożyłam w nic, czego się podejmowałam.
Dobra, dobra.. ale masz zawsze możliwość by zająć się dziećmi
Mam taką możliwość i jestem wdzięczna. Podczas choroby dzieci nie muszę (jeszcze!) kombinować co zrobić by móc jechać do pracy. Każdy wie, że szef nie byłby zadowolony z sms o 7 rano o braku możliwości zjawienia się w biurze. Gdy dzieciaki zaczną przedszkole, ja pewnie będę pracowała. Jednak.. gdyby nie etat (a raczej pół) miałabym możliwość nadal zajmować się nimi w 100%. Nie jest tak kolorowo.. gdy dzieci by zasnęły, bądź gdyby jeszcze spały ja bym musiała pracować. W nocy. Nie ma możliwości skupienia uwagi, gdy ktoś ciągle czegoś od ciebie chce. Praca w domu, z chorymi dziećmi jest trudna dlatego odrabiasz ją w nocy. To wcale nie wpływa dobrze na jakość pracy i zdrowie.
To nie jest tak, że siedząc w domu, mając prace stacjonarną Ty jesteś w lepszej pozycji. Uwierz mi, gdybym mogła chętnie wychodziłabym codziennie na 8 godzin do pracy, pisała w biurze coś dla Was.. Gdybym poświęciła codziennie 8 godzin na rozwój tego miejsca już dawno byłoby wielkie. Ale się nie da, po prostu. Gdy nie ma się przedszkola, niani, bądź partnera w domu czy kogoś innego do pomocy nie da się pisać czegoś mądrego każdego dnia. Bo brakuje czasu i sił. Nie zrezygnuję z bloga, chociaż zaczyna zjadać mi coraz więcej czasu w ciągu dnia który mogłabym poświęcić na coś zupełnie innego. Ale nie potrafię..
4 komentarze
Praca w domu wymaga naprawdę dużo cierpliwości – ja mam 2 starszych dzieci (7 i 4 lata) i nadal nie jest to łatwe (ja pracuję w ciągu dnia, wcześniej nadrabiałam w nocy -ale już z tym skończyłam, po prostu byłam za bardzo zmęczona).
Najgorsi są znajomi czy rodzina, którym wydaje się, że praca w domu = wolne przez cały czas.
Pozdrawiam:)
p.s. Pięknie rozwinął się Twój blog – śledzę go od początku i teraz zrobiło się tak profesjonalnie:)
Masz rację w 100% 🙂
Bardzo mi miło 🙂
Jak gdybym nie pracowała w domu to nie wiem jakbym sobie zorganizowała czas w którym dzieci są w przedszkolu lub szkole. Sprzątanie i gotowanie idzie dość szybko. Dlatego pracuję jako księgowa Lublin miasto w którym mieszkam aktualnie przeżywa duży rozkwit i powstają nowe firmy dlatego nie narzekam na brak klientów co mnie cieszy 🙂
życzę Ci w takim razie ich jeszcze więcej. <3