Oszczędzania można się nauczyć. To nie tak, że każdy z nas rodzi i z góry jego los jest przesądzony. Niektóre cechy charakteru dzielą się na dwie sfery – te genetyczne i te które nabyliśmy. Tak samo jest z naszymi umiejętnościami, zdolnościami i wszystkim, co nas dotyczy. Nie mamy wpływu na wiele rzeczy, rodzimy się z określonymi cechami wyglądu i typowymi zachowaniami. Są jednak takie rzeczy, które możemy wypracować.
Nauka oszczędzania jest dla każdego – na każdym etapie życia.
Od kiedy zacząć?
Nie ma sztywnej reguły. Każdy z nas jest inny i wszyscy potrzebują innego terminu. Tak samo jest z dzieckiem. To Ty, jako rodzic, musisz odkryć kiedy jest ten najlepszy moment. Przykładowo, w naszym domu nauka Antka zaczęła się w momencie gdy skończył 4,5 roku – natomiast Blanka zaczęła stosunkowo niedawno. A w październiku kończy już 6 lat. Maluch musi wiedzieć o istnieniu pieniędzy, rozumieć skąd pojawiają się w naszym domu i jak ważnym elementem naszego życia są.
To, jak szybko zaczniecie zależy też od Ciebie. Od ilości przeprowadzonych rozmów i zabaw. Jedno jest pewne – im szybciej zaczniesz, tym szybciej zobaczysz efekty. Szacunek do pieniądza to coś, co jest bardzo ważne.
Nasze dzieci wiedzą skąd bierzemy pieniądze. Wiedzą czym zajmuje się mama i gdzie pracuje tata. Moją prace widzą każdego dnia, natomiast Daniela odwiedziliśmy nie raz by mieli wgląd. Nie unikamy tematów pieniędzy przy nich. Nie rozmawiamy o rachunkach wtedy, gdy dzieci pójdą spać. Nie boję się wyciągnąć przy dzieciach 5 tysięcy na stół i rozdysponować każdą złotówkę na inny cel. Pieniądze nie są w naszym domu tematem tabu.
Dzieci dostają nasze pieniądze do ręki!
Gdy mam określoną kwotę w ręce i zapiski comiesięczne na co wydam tą kwotę – często młodzi pomagają mi układać to na wyznaczone kupki. Dzielą pieniądze zgodnie z cyframi, jakie pokazuje rachunek. Widzą, że z góry pieniędzy jakie mieli w ręce, robi się mała kwota która zostaje na życie. Pokazujemy im, że to co zarobi mama i tata – to kropla w morzu potrzeb jakie posiadamy. Widzą, że rachunki i podstawowe potrzeby zabierają sporą część z kupki która przed chwilą trzymali w ręce. Dzięki temu, nie słyszymy na każdych zakupach krzyków w stylu „mamoo, tatoo kup mi”. Oni wiedzą, jaka jest wartość pieniądza. Jak jeszcze działamy?
Co można wprowadzić by nauczyć dzieci oszczędzania?
-
Kieszonkowe
Zacząć można w okolicy 5-6 urodzin, czasem nawet siódmych. Tak jak pisałam, wiele zależy od dziecka. Natomiast kwota jaka zostanie ustalona, zależy już od Was. Należy sprawdzić potrzeby dziecka, ocenić ile wydaje i na co. Jakie rzeczy kupisz mu Ty, a co zostanie w jego zasięgu. Musisz dobrać kwotę tak, by została mu określona kwota na to – by zbudować swoje oszczędności. Dla nas zawsze zaczynał się ten etap od 5 zł tygodniowo. Dlaczego? Bo ustaliliśmy, że nasze dzieci mają te pieniądze praktycznie dla siebie, ewentualnie po to by kupić sobie lizaka jak ja nie wzięłam nic ze sobą. Co 3 miesiące zwiększam stawkę, zwiększając tym samym zakres rzeczy które dziecko musi kupić sobie samo – za swoje pieniądze. Aktualnie Antek kupuje sobie wszystkie zachcianki słodyczowe, gry komputerowe i stawia pizze jak przyjdzie ochota.
-
Zarabianie przez pomaganie
Nie będzie to jednak dobra opcja dla każdego dziecka. Trzeba wyczuć kiedy można wprowadzić tą zasadę, na jakich warunkach i szczegółowo wyjaśnić jej działanie. Może przynieść zły skutek i złe zrozumienie jej działania. Chodzi o nagradzanie za czynności wykonywane w domu. Wyniesienie śmieci, podlanie kwiatów, wyjście z psem, zakupy. Mnie rodzice kiedyś motywowali też tym, że za dobre oceny dostawałam pieniądze a za złe, miałam płacić. Nie pamiętam dlaczego to się skończyło i ile trwało – pewnie okazało się niewypałem. Jednak… by dziecko nie traktowało obowiązków domowych jak coś, co jest możliwością zarobku należy dobrze z nim o tym porozmawiać.
-
Zasada trzech słoików
Trzy słoiki – jeden na wydatki, drugi na oszczędności, a trzeci na inwestycje. Każde pieniądze, które otrzymują, dzielą równo na trzy części i wrzucają do słoików. Zawartość słoika „wydatki” służy na bieżące zakupy, to najczęściej drobne przyjemności. W słoiku „oszczędności” trzymają pieniądze na większe rzeczy typu rower, tablet czy narty, czyli tzw. marzenia, które mogą sami zrealizować. Z kolei do słoika „inwestycje” trafiają pieniądze, które w dłuższej perspektywie mają posłużyć do tworzenia aktywów, które będą przynosiły im następne pieniądze. Koniecznie przeczytajcie o tej metodzie – bo jest rewelacyjna także dla nas, dorosłych.
-
Dawaj dobry przykład
Nie od dziś wiadomo, że nasze dzieci to doskonali obserwatorzy. Widzą, co robi mama i tata nawet wtedy, gdy my nie wiemy o tym. Słuchają – gdy jesteśmy pewni, że nie słyszą. Taki ich urok, ale my możemy to sprytnie wykorzystać. Na przykład, podczas nauki oszczędzania. Opisałam Ci już na naszym przykładzie jak co miesiąc na kupki odkładam określoną kwotę – dzieci to widzą i kodują. Obserwują, przeliczają i wyciągają wnioski. Idąc na zakupy, pozwalam im płacić gotówką, by widzieli ile kosztowały nas tygodniowe zapasy spożywcze. Podają Pani 500 zł a otrzymują „tylko” 30 złotych reszty. Za każdym razem słyszymy „mamoo! serio wydałaś 300-400-500 zł?” Tak kochanie, serio. Dla nas etapy wymuszania w sklepie skończyły się już dawno temu. Nie ukrywamy większych sum i nie zamykamy się z nimi w sypialni – dzieci biorą aktywny udział w całym procesie.
-
Zamiast pieniędzy – kupony!
Zdarza się, że maluszkom ciężko jest zrozumieć wartość pieniądza. Jest masa nominałów jakimi dysponujemy i nie widzą różnicy między tym 10 złotowym a tym 50 złotowym. Ten problem dotyczy mniejszych dzieci i zdecydowanie tych, które dopiero zaczynają „przygodę z pieniążkami”. W domu, można stworzyć kupony dzięki którym nasze dzieci będą za coś np nagradzane. Przykładem niech będą obowiązki domowe
– za pościelenie łóżka – 1 kupon.
– za wyjście z psem – 1 kupon.
– za posprzątanie pokoju przed snem – 1 kupon.
… i tak wiele wiele innych kuponów, które można zgarnąć w ciągu dnia. Ustalcie, ile wart jest jeden z nich i przypiszcie taką ilość kuponów do poszczególnych „nagród” – na przykład słodyczy czy zabawek. Gdy dziecko uzbiera odpowiednią ilość będzie mogło „kupić” przedmiot który jest tyle wart. Coś na zasadzie zbieranie kuponów na stacjach benzynowych.
Ciekawe gry i zabawy, które pomogą w nauce oszczędzania:
-
Monopol (Eurobiznes) – Jeśli nie skończyły jeszcze ośmiu lat, możesz kupić wersję mini przeznaczoną już dla pięciolatków.
-
Zabawy w sklep – kupowanie, wydawanie pieniędzmi z kasy i zarządzanie posiadanymi żetonami to świetny sposób na wyjaśnienie podstawowych terminów dotyczących zakupów.
-
Kasa edukacyjna – prosta gra oparta na planszy, po której gracze spacerują kupując produkty bądź zarabiając pieniądze.
-
Mały bank – w grze można się wcielić w pracownika banku i nauczyć nie tylko liczenia pieniędzy, ale i terminów takich jak kredyt, rachunek czy wpłata.
-
Gry wideo – serie takie jak Tycoon, Islanders, Startup Company czy legendarne już SimCity to propozycje dla nieco starszych.
A Ty? jakie masz sposoby na naukę oszczędności?
Wprowadziliście ja w swoim domu?
1 komentarz
Jak wiadomo, przykład idzie z góry, i to od rodziców w głównej mierze zależy podejście dziecka do sportu. Jeśli chcesz, by Twoje dziecko kochało ruch, pokaż mu, że Tobie aktywność fizyczna sprawia wielką przyjemność.