Cały rok czekam na moment, gdy będę mogła z dziećmi pół dnia spędzić w ogrodzie moich rodziców. Niestety, na jedną naszą działkę mamy daleko, a druga jest zupełnie nieogrodzona i po przyjściu taty z pracy nie opłaca się jechać bądź nie jest to jeszcze bezpieczne (jedna granica działki to rów z wodą). Korzystamy więc z możliwości, jaką dają nam moi rodzice. Stworzyliśmy tam sobie z ich pomocą – mały raj na ziemi.
Jest trampolina, basen, drewniany domek. W tym roku pojawił się ogródek warzywno-owocowy i trzy małe kotki. Dzikuski, które uciekają przed ludźmi ale sprawiają dzieciom sporo radości. Możesz sobie wyobrazić, z jaką radością przychodzą dzieci. A mama? Mama się cieszy, że może odpocząć.
Jednak to nie wszystko!
Nie czekam tylko na te beztroskie chwile w ogrodzie. Z większą radością czekam na sezon grillowy! U nas zaczyna się on w momencie, gdy lekkie promienie słońca przebijają się w ciągu dnia przez chmury. Kocham grilla, uwielbiam atmosferę i jestem wdzięczna za to – że mam męża który popiera to uzależnienie. Swoją drogą, w naszym bagażniku, poza tradycyjnym zaopatrzeniem znajdziesz tez jednorazowy grill, aż tak bardzo się wkręciliśmy!
Ten klimat, ta atmosfera – to zupełnie moje klimaty i za każdym razem gdy słyszę od rodziców hasło grill – jestem pierwsza przy stole. Tak mam.
Jest tyle plusów ale też jeden kluczowy minus!
Jestem strasznym zmarzlakiem. Tak bardzo jak uwielbiam całą otoczkę związaną z grillowaniem, tak bardzo nie lubię wieczorów. Chciałabym posiedzieć ze wszystkimi, ale uciekam pierwsza do pomieszczeń w których mogę się ogrzać. I wtedy, cały czar tego dnia pryska. Oni tam, ja tu. Ale! Widzę przez okno, że większość kobiet w naszym domu ma to samo – ale dzielnie trwają przy swoich panach (czyżby się czegoś bały? pilnowały? by na czas kopnąć w nóżkę, że już koniec picia?). Masz podobnie? Też sprawia Ci problem to, że chcesz – ale ciało mówi nie?
Znalazłam rozwiązanie!
Zobacz co wymyśliłam, by połączyć przyjemność z brakiem dyskomfortu. Dostałam w prezencie coś, co dla takich zmarzluchów jak ja jest zbawieniem. Przetestowaliśmy to już kilka razy w „naszym” ogrodzie podczas imprez – dlatego dopiero teraz pojawił się wpis. Nie chciałam opowiadać o tym, jaki wspaniały pomysł miałam decydując się na to urządzenie, bez sprawdzenia czy faktycznie działa tak, jak powinien.
I wiesz co? Działa!
Myślałam, że sama będę siedziała pod ogrzewaczem i każdy będzie z uśmiechem spoglądał w moją stronę. A wiesz jak jest? Każda kobieta jest w mojej okolicy, a mężczyźni podchodzą by porozmawiać – jednak ja znam ich prawdziwe zamiary. Bo dosłownie za każdym razem słyszymy „o wow! ale wam tu grzeje!”. Moc ustawiamy sobie taką, jaka nam pasuje. Działa na butlę gazową i nie zabiera go aż tak dużo, by naraziło znacząco naszą kieszeń. Odsyłam Cię do sklepu z którego pochodzi – DECOFIRE.
Parasole grzewcze Enders
Mają niesamowitą historię sięgającą 150 lat. Zajmują się produkcją urządzeń do ogrodu, w tym parasoli grzewczych. Postawiłam na model : Enders Elegance INOX ze względu na prostotę, zmniejszoną emisję dwutlenku węgla, oraz o 30% wydłużony czas działania urządzenia w porównaniu z tradycyjnymi urządzeniami grzewczymi. Moja wrodzona oszczędność i troska wygrały. Więc z czystym sumieniem mogę polecić – korzystajcie póki promocja!
Jesteś zmarzlakiem jak ja?
Pomyślałaś kiedyś o takim urządzeniu do swojego domu/mieszkania?
1 komentarz
Bardzo ciekawy artykuł. Grill to zawsze dużo pozytywnych emocji.